"Na pieczęci sądowej zaś … widnieje sprawiedliwość przedstawiona, jak to w zwyczaju, z zawiązanymi oczami, z mieczem w prawej i szalką u wagi w lewej ręce…"
Taki obraz pieczęci sądowej Lötzen (Giżycko) przytaczany jest we współczesnej monografii miasta, według opisu dokonanego przez Ludwiga Reincholda von Werner, badacza historii i archeologa. Werner zamieścił go swojej pracy z 1755 roku, której tytuł w polskim tłumaczeniu brzmi: „Wiadomości historyczne o mieście Lec w królestwie pruskim”. Tekst opatrzony też został pochodzącą z tego czasu ryciną, prezentującą wymieniony typariusz w sąsiedztwie dwóch pieczęci miejskich.
W zbiorach naszego Muzeum znajduje się ciekawy przedmiot podobny powyższemu opisowi, określony w ewidencji jako tłok pieczętny sądu w Giżycku. Jest to niewielki, mosiężny krążek o średnicy 3,4 cm i grubości 3 mm stanowiący stempel, na którym wyryto wizerunek i legendę otokową. Na tylnej stronie nie posiada bolca ani nawet śladu po przylutowaniu pierścienia, elementów służących do mocowania w uchwycie. Brzeg krążka nosi jednak wgniecenia mogące sugerować, że wyłuskany został z jakiejś obejmy.
W polu obrazowym, na gładkim tle, odczytać można zarys stylizowanej, wysmukłej sylwetki Temidy kroczącej w lewo, ubranej w długą szatę przewiązaną rozwianą szarfą. Widoczną z profilu głowę o greckich rysach zdobią włosy upięte z tyłu w kok, a wydłużone, rozłożone szeroko ręce ujmują — miecz o masywnej rękojeści i cienkim ostrzu oraz dwuszalkową wagę. Legenda otokowa brzmi: * S . DES . GERICHTS : DER . STADT . LOZEN : 1617 :
Od wymienionego przez Wernera typariusza różnią go tylko trzy szczegóły. Pierwszy, to brak opaski na oczach uosobienia sprawiedliwości -Temidy. Jest to jednak nieścisłość zaobserwowana również w wymienionej publikacji, bowiem opis sugeruje jej obecność na twarzy bogini, rycina w zupełności ją pomija. Pozostałe różnice dotyczą napisu w otoku, który – cytując opis Wernera — brzmi: S. DES GERICHTS DER STADT LÖTZEN 1612. Przyglądając się wspomnianej rycinie, poza niezgodnością w dywizorach po obu stronach daty (dwukropek zamiast kropki) odmienność zabytku ze zbiorów Muzeum dotyczy samej daty 1612/1617 (dwójka przedstawiona jako Z podobne do cyfry 7) oraz nazwy miejscowości. Werner wymienia LÖTZEN, autor ryciny wyrył LÖZEN, pieczęć ze zbiorów Muzeum zawiera również określenie LÖZEN. Jak podkreślono w monografii Giżycka z 2012 roku, w opracowaniu Wernera nieścisłości pojawiają się również w kontekście pozostałych dwóch pieczęci miejskich, datowanych w opisie na 1612 rok, przez rytownika przedstawionych z datą 1617 (taką samą jak na prezentowanej muzealnej pieczęci sądu). Jak więc widać nasuwa się parę pytań, na które warto poszukać w przyszłości odpowiedzi.
Zastosowana w pieczęci nazwa LÖZEN jest jedną spośród wielu używanych w historii miejscowości. Ostatecznie ukształtowała się wyłącznie forma Lötzen, co usankcjonowane zostało poprzez przywilej miejski.
Tenże przywilej Giżycko otrzymało po wieloletnich staraniach 15 (26) maja 1612 roku. Nadał go elektor brandenburski i namiestnik w Prusach książę Jan Zygmunt. Był to najważniejszy dokument, który wyznaczał ramy prawne i określał zasady funkcjonowania społeczności. Mieszczanie zobowiązani byli utrzymywać sąd i praworządność, dobry zarząd, porządek w mieście, w myśl nadanego im prawa chełmińskiego, które obejmowało wszelkie dobra należące do miasta. Pieczęć miejska miała być zgodna z dokumentem nadanego przywileju. Powinien też zostać wydany wilkierz (statuty miejskie) a jego nakazy i kary miały być bezwzględnie wypełniane.
W kwestii powołanego wówczas sądu. Pieczęcią (używana do 1723 roku) dysponował przewodniczący ławy sądowej (Schöppenmeister), który zarządzał pracami i publikował wyroki. Sesjami kierował wybrany spośród członków rady miasta sędzia. W czasach najbliższych datacji prezentowanego stempla urząd sędziego w Giżycku sprawował Paweł Urbanitz (wymieniany w 1622 r.)
U podstaw uruchomienia procesu karnego stał oskarżyciel, którego należało wysłuchać, podobnie jak przedstawionych świadków. Zatrzymanego podejrzanego zaś przesłuchać, a raczej „przeegzaminować” (czytaj - okrutnie torturować) gdyby nie był chętny do przyznania się. Po spisaniu protokółu wydać wyrok i przesłać do królewieckiego sądu nadwornego w celu zatwierdzenia. Dopiero wtedy można było go wykonać. Oczywiście przed niektórymi postępowaniami sądowymi należało szukać drogi pojednania a w sprawach trudnych zasięgać rady sądu w Kętrzynie. Nie odmawiano również drogi apelacji do elektora, który miał prawo łaski i którego orzeczenie było już ostateczne. Pytanie tylko, czy po solidnym „przeegzaminowaniu” ktoś miał jeszcze siłę owej łaski doczekać.
W przywileju zawarto prawo do urządzenia — prawdopodobnie w ratuszu — przybytku „o chlebie i wodzie” czyli więzienia, do którego po wyroku należało udać się dobrowolnie i posłusznie. Siłowe rozwiązanie miało być zastosowane tylko w razie sprzeciwu lub ociągania. Egzekucje jak to w zwyczaju, były publiczne. Za szubienicę postawioną w 1612 rok cieślom zapłacono beczką ciemnego piwa, a do jej obsługi kontraktowano okazjonalnie zawodowego kata.
Pieniężną wysokość kar regulować miał wspomniany wilkierz. Z zasądzonych kar 1/3 miała przypadać na użytek miasta, z której to części otrzymywał pewną gratyfikację sędzia. Korzystniejsze jednak dla niego były tak zwane „kary od krwi i siniaka” (niższy sąd kryminalny), gdyż w ich przypadku zapłatą nie dzielił się z nikim. Ławnicy za sesję otrzymywali po 3 grzywny.
Zagrożone karą było wiele cięższych i lżejszych wykroczeń w tym, co ciekawe, publiczne okazywanie wzgardy urzędnikom i duchownym, wszelkie naruszanie dobrych obyczajów (pręgierz gdzie karano prostytutki podobno wymagał ciągłej naprawy). Nie oszczędzano również czarownic. Niedługo po dacie wyrytej na prezentowanym tłoku, niejaką Katarzynę wygnano z księstwa (1618) a Dorotę, której czarostwo oskarżycielka poznała po oczach, spalono (1623).
Małgorzata Kumorowicz
1. Pieczęć sądu w Giżycku, 1617 r, mosiądz, fot. G. Kumorowicz.
2. Pieczęć sądu w Giżycku, 1612, ilustracja w: Giżycko. Miasto i ludzie, p. r. Grzegorza Białuńskiego, Giżycko 2012, s. 115.
W zbiorach naszego Muzeum znajduje się ciekawy przedmiot podobny powyższemu opisowi, określony w ewidencji jako tłok pieczętny sądu w Giżycku. Jest to niewielki, mosiężny krążek o średnicy 3,4 cm i grubości 3 mm stanowiący stempel, na którym wyryto wizerunek i legendę otokową. Na tylnej stronie nie posiada bolca ani nawet śladu po przylutowaniu pierścienia, elementów służących do mocowania w uchwycie. Brzeg krążka nosi jednak wgniecenia mogące sugerować, że wyłuskany został z jakiejś obejmy.
W polu obrazowym, na gładkim tle, odczytać można zarys stylizowanej, wysmukłej sylwetki Temidy kroczącej w lewo, ubranej w długą szatę przewiązaną rozwianą szarfą. Widoczną z profilu głowę o greckich rysach zdobią włosy upięte z tyłu w kok, a wydłużone, rozłożone szeroko ręce ujmują — miecz o masywnej rękojeści i cienkim ostrzu oraz dwuszalkową wagę. Legenda otokowa brzmi: * S . DES . GERICHTS : DER . STADT . LOZEN : 1617 :
Od wymienionego przez Wernera typariusza różnią go tylko trzy szczegóły. Pierwszy, to brak opaski na oczach uosobienia sprawiedliwości -Temidy. Jest to jednak nieścisłość zaobserwowana również w wymienionej publikacji, bowiem opis sugeruje jej obecność na twarzy bogini, rycina w zupełności ją pomija. Pozostałe różnice dotyczą napisu w otoku, który – cytując opis Wernera — brzmi: S. DES GERICHTS DER STADT LÖTZEN 1612. Przyglądając się wspomnianej rycinie, poza niezgodnością w dywizorach po obu stronach daty (dwukropek zamiast kropki) odmienność zabytku ze zbiorów Muzeum dotyczy samej daty 1612/1617 (dwójka przedstawiona jako Z podobne do cyfry 7) oraz nazwy miejscowości. Werner wymienia LÖTZEN, autor ryciny wyrył LÖZEN, pieczęć ze zbiorów Muzeum zawiera również określenie LÖZEN. Jak podkreślono w monografii Giżycka z 2012 roku, w opracowaniu Wernera nieścisłości pojawiają się również w kontekście pozostałych dwóch pieczęci miejskich, datowanych w opisie na 1612 rok, przez rytownika przedstawionych z datą 1617 (taką samą jak na prezentowanej muzealnej pieczęci sądu). Jak więc widać nasuwa się parę pytań, na które warto poszukać w przyszłości odpowiedzi.
Zastosowana w pieczęci nazwa LÖZEN jest jedną spośród wielu używanych w historii miejscowości. Ostatecznie ukształtowała się wyłącznie forma Lötzen, co usankcjonowane zostało poprzez przywilej miejski.
Tenże przywilej Giżycko otrzymało po wieloletnich staraniach 15 (26) maja 1612 roku. Nadał go elektor brandenburski i namiestnik w Prusach książę Jan Zygmunt. Był to najważniejszy dokument, który wyznaczał ramy prawne i określał zasady funkcjonowania społeczności. Mieszczanie zobowiązani byli utrzymywać sąd i praworządność, dobry zarząd, porządek w mieście, w myśl nadanego im prawa chełmińskiego, które obejmowało wszelkie dobra należące do miasta. Pieczęć miejska miała być zgodna z dokumentem nadanego przywileju. Powinien też zostać wydany wilkierz (statuty miejskie) a jego nakazy i kary miały być bezwzględnie wypełniane.
W kwestii powołanego wówczas sądu. Pieczęcią (używana do 1723 roku) dysponował przewodniczący ławy sądowej (Schöppenmeister), który zarządzał pracami i publikował wyroki. Sesjami kierował wybrany spośród członków rady miasta sędzia. W czasach najbliższych datacji prezentowanego stempla urząd sędziego w Giżycku sprawował Paweł Urbanitz (wymieniany w 1622 r.)
U podstaw uruchomienia procesu karnego stał oskarżyciel, którego należało wysłuchać, podobnie jak przedstawionych świadków. Zatrzymanego podejrzanego zaś przesłuchać, a raczej „przeegzaminować” (czytaj - okrutnie torturować) gdyby nie był chętny do przyznania się. Po spisaniu protokółu wydać wyrok i przesłać do królewieckiego sądu nadwornego w celu zatwierdzenia. Dopiero wtedy można było go wykonać. Oczywiście przed niektórymi postępowaniami sądowymi należało szukać drogi pojednania a w sprawach trudnych zasięgać rady sądu w Kętrzynie. Nie odmawiano również drogi apelacji do elektora, który miał prawo łaski i którego orzeczenie było już ostateczne. Pytanie tylko, czy po solidnym „przeegzaminowaniu” ktoś miał jeszcze siłę owej łaski doczekać.
W przywileju zawarto prawo do urządzenia — prawdopodobnie w ratuszu — przybytku „o chlebie i wodzie” czyli więzienia, do którego po wyroku należało udać się dobrowolnie i posłusznie. Siłowe rozwiązanie miało być zastosowane tylko w razie sprzeciwu lub ociągania. Egzekucje jak to w zwyczaju, były publiczne. Za szubienicę postawioną w 1612 rok cieślom zapłacono beczką ciemnego piwa, a do jej obsługi kontraktowano okazjonalnie zawodowego kata.
Pieniężną wysokość kar regulować miał wspomniany wilkierz. Z zasądzonych kar 1/3 miała przypadać na użytek miasta, z której to części otrzymywał pewną gratyfikację sędzia. Korzystniejsze jednak dla niego były tak zwane „kary od krwi i siniaka” (niższy sąd kryminalny), gdyż w ich przypadku zapłatą nie dzielił się z nikim. Ławnicy za sesję otrzymywali po 3 grzywny.
Zagrożone karą było wiele cięższych i lżejszych wykroczeń w tym, co ciekawe, publiczne okazywanie wzgardy urzędnikom i duchownym, wszelkie naruszanie dobrych obyczajów (pręgierz gdzie karano prostytutki podobno wymagał ciągłej naprawy). Nie oszczędzano również czarownic. Niedługo po dacie wyrytej na prezentowanym tłoku, niejaką Katarzynę wygnano z księstwa (1618) a Dorotę, której czarostwo oskarżycielka poznała po oczach, spalono (1623).
Małgorzata Kumorowicz
1. Pieczęć sądu w Giżycku, 1617 r, mosiądz, fot. G. Kumorowicz.
2. Pieczęć sądu w Giżycku, 1612, ilustracja w: Giżycko. Miasto i ludzie, p. r. Grzegorza Białuńskiego, Giżycko 2012, s. 115.