„Dawne wyrocznie Lecha Niebo nam ogłasza/Polacy to nasz Orzeł, ta Ziemia iest Nasza”.
Jedna ze strof zdobiących niektóre pamiątki doby powstania listopadowego. Zbrojnego zrywu, którego echa nieprzerwanie tkwiły w zbiorowej pamięci narodu, bytującego pod panowaniem trzech „zaborczych” sąsiadów. Patriotyczne i intencjonalne sentencje były domeną całego szeregu przedmiotów, których zadaniem było demonstrowanie poglądów i krzepienie ducha. Były to wszelkiego rodzaju znaczki, biżuteria oraz drobna galanteria. Upamiętnianie nie mogło obyć się także bez tak istotnego nośnika, jakim jest medal okolicznościowy. O ile w okresie zniewolenia rozpowszechnianie znaków pamięci nie było takie proste, to w wolnej już Polsce, fetowanie chlubnych dla ojczyzny rocznic było zjawiskiem wręcz pożądanym.
W setną rocznicę powstania listopadowego, w działającej w Warszawie prywatnej firmie jubilersko-grawerskiej „Wabia-Wabiński”, wybity został medal poświęcony temu wydarzeniu. Stylizowane, bardzo płaskie i zgeometryzowane formy, kształtujące artystycznie podzielony na płaszczyzny awers i rewers, wyszły spod ręki Stanisława Repety (1906-1971). Realizując przesłanie medalier wykreował sumaryczny, niemniej bardzo wymowny wizerunek gotowych do walki żołnierzy, którym lecący orzeł niesie zwycięski laur.
Medal był pierwszą pracą medalierską tego artysty, wykonaną zaraz po ukończeniu studiów. Przygotowany został na konkurs ogłoszony przez Komitet wykonawczy obchodów setnej rocznicy powstania listopadowego. Zdobywszy pierwsze miejsce, Stanisław Repeta stał się beneficjentem nagrody w wysokości 3000 zł. Nic dziwnego. Jako absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu oraz ASP w Warszawie, uczeń Jana Wysockiego i Tadeusza Breyera, otrzymał solidny warsztat. Wszystkie jego późniejsze prace w obranej dziedzinie sztuk plastycznych, to również efekt udziału w konkursach, w których niekiedy dystansował wybitnych mistrzów. Był członkiem Grupy Artystów Wielkopolskich "Plastyka" w Poznaniu i Spółdzielni Rzeźbiarskiej "Forma" w Warszawie.
W czasie wojny, zmuszony do przerwania działalności artystycznej, zajął się podrabianiem stempli dla Armii Krajowej. Po upadku powstania warszawskiego trafił do obozu w Gross-Born. Po jego wyzwoleniu wziął udział w opracowaniu projektu pomnika żołnierzy 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka w Chambois w Normandii. Wyjazd do Anglii w 1948 roku nie przyniósł mu szczęścia. Utraciwszy pracę z powodu zaników pamięci, popadł w nędzę i stał się mieszkańcem polskiego domu dla bezdomnych. Aresztowany za włóczęgostwo, zmarł w szpitalu dla nieuleczalnie chorych w Horton pod Londynem.
Pracownia Jubilersko-Złotnicza Wincentego Wabia-Wabińskiego, w której wykonano prezentowany medal, mieściła się w luksusowym warszawskim Hotelu Europejskim. Właściciel, specjalista w swojej dziedzinie, cieszący się nieposzlakowaną opinią i dużym zaufaniem społecznym, przyciągał do swojego zakładu klientów z „najwyższej półki”. Zarówno osoby prywatne, jak i organizacje, instytucje oraz ministerstwa. Do czasu. Kryzys rozpoczęty w 1929 roku stał się dla niego równią pochyłą. Panika na giełdzie jubilerskiej, nietrafione spekulacje i podejrzane interesy sprawiły, że nadużył zaufania, ogałacając sklep z powierzonych kosztowności. Konsekwencją przywłaszczenia było unikanie coraz większej liczby wierzycieli, ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości, organizowanie ucieczki z kraju, z fałszywym paszportem w kieszeni. W chwili aresztowania miał pół miliona złotych długu, a przy sobie 3 złote i 20 groszy
M.Kumorowicz
W setną rocznicę powstania listopadowego, w działającej w Warszawie prywatnej firmie jubilersko-grawerskiej „Wabia-Wabiński”, wybity został medal poświęcony temu wydarzeniu. Stylizowane, bardzo płaskie i zgeometryzowane formy, kształtujące artystycznie podzielony na płaszczyzny awers i rewers, wyszły spod ręki Stanisława Repety (1906-1971). Realizując przesłanie medalier wykreował sumaryczny, niemniej bardzo wymowny wizerunek gotowych do walki żołnierzy, którym lecący orzeł niesie zwycięski laur.
Medal był pierwszą pracą medalierską tego artysty, wykonaną zaraz po ukończeniu studiów. Przygotowany został na konkurs ogłoszony przez Komitet wykonawczy obchodów setnej rocznicy powstania listopadowego. Zdobywszy pierwsze miejsce, Stanisław Repeta stał się beneficjentem nagrody w wysokości 3000 zł. Nic dziwnego. Jako absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego w Poznaniu oraz ASP w Warszawie, uczeń Jana Wysockiego i Tadeusza Breyera, otrzymał solidny warsztat. Wszystkie jego późniejsze prace w obranej dziedzinie sztuk plastycznych, to również efekt udziału w konkursach, w których niekiedy dystansował wybitnych mistrzów. Był członkiem Grupy Artystów Wielkopolskich "Plastyka" w Poznaniu i Spółdzielni Rzeźbiarskiej "Forma" w Warszawie.
W czasie wojny, zmuszony do przerwania działalności artystycznej, zajął się podrabianiem stempli dla Armii Krajowej. Po upadku powstania warszawskiego trafił do obozu w Gross-Born. Po jego wyzwoleniu wziął udział w opracowaniu projektu pomnika żołnierzy 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka w Chambois w Normandii. Wyjazd do Anglii w 1948 roku nie przyniósł mu szczęścia. Utraciwszy pracę z powodu zaników pamięci, popadł w nędzę i stał się mieszkańcem polskiego domu dla bezdomnych. Aresztowany za włóczęgostwo, zmarł w szpitalu dla nieuleczalnie chorych w Horton pod Londynem.
Pracownia Jubilersko-Złotnicza Wincentego Wabia-Wabińskiego, w której wykonano prezentowany medal, mieściła się w luksusowym warszawskim Hotelu Europejskim. Właściciel, specjalista w swojej dziedzinie, cieszący się nieposzlakowaną opinią i dużym zaufaniem społecznym, przyciągał do swojego zakładu klientów z „najwyższej półki”. Zarówno osoby prywatne, jak i organizacje, instytucje oraz ministerstwa. Do czasu. Kryzys rozpoczęty w 1929 roku stał się dla niego równią pochyłą. Panika na giełdzie jubilerskiej, nietrafione spekulacje i podejrzane interesy sprawiły, że nadużył zaufania, ogałacając sklep z powierzonych kosztowności. Konsekwencją przywłaszczenia było unikanie coraz większej liczby wierzycieli, ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości, organizowanie ucieczki z kraju, z fałszywym paszportem w kieszeni. W chwili aresztowania miał pół miliona złotych długu, a przy sobie 3 złote i 20 groszy
M.Kumorowicz