Południowy mur olsztyńskiego zamku jest atrakcyjnym miejscem w postoju wyrojonych pszczół.
Dzieje się to systematycznie, co roku. Pod hurdycjami (drewnianym balkonem obronnym) przy belce znajdują szczelinę, gdzie jest w miarę bezpiecznie, ciepło i mogą zebrać się na naradę. Turyści z zaciekawieniem zadzierają głowy i nie ma się czego bać, bo owady zajęte są samymi sobą i swoją niepewną przyszłością.
W okresie od trzeciej dekady maja do końca czerwca w średnio 15 procentach uli dochodzi do wyrojenia. Wiosną, kiedy rodzina pszczela ma już zgromadzone pierwsze zapasy, realizują swój podstawowy cel – rozmnażają się. Wtedy może dojść do podziału roju, w którym są zwolenniczki starej i nowej królowej. Dopiero po ucieczce, rebeliantki zaczynają rozpaczliwie poszukiwać nowego miejsca. Robotnice mają zgromadzone zapasy, przenoszone w specjalnych wolach, które zużywają bardzo wolno. Lecą blisko królowej, by ją chronić i w czasie postojów ogrzewają własnymi ciałami. Co jakiś czas robotnice-zwiadowcy oddzielają się w poszukiwaniu atrakcyjnych apartamentów. Po powrocie, jak to opisuje portal https://takdlapszczol.pl/: „Przy pomocy tańca starają się z jak największą dokładnością przedstawić swą propozycję. Starają się przy tym jak najlepiej przedstawić sytuację. Przekonać zdenerwowaną grupę nie jest bowiem łatwo. Szczególnie gdy inne pszczoły robią dokładnie to samo. Wiele pszczół poszukuje, wiele tańczy i wiele stara się pozostałe przekonać, że znalezione miejsce będzie odpowiednie do osiedlenia i przyszłego rozwoju. Z pewnością towarzyszą temu spore emocje, gdyż piękna słoneczna pogoda nie może trwać wiecznie, a pozbawione dachu nad głową pszczoły nie są przecież odporne na zimny deszcz”.
A trutnie? Są. Część przyłącza się od razu do separatystek w nadziei na możliwość realizacji swej trutniej, odpowiedzialnej funkcji — przeniesienia genów w nowe miejsce. No i grzeją.
Olsztyński zamek to nie tylko wspaniałe spotkanie z historią, ale i z przyrodą.
W okresie od trzeciej dekady maja do końca czerwca w średnio 15 procentach uli dochodzi do wyrojenia. Wiosną, kiedy rodzina pszczela ma już zgromadzone pierwsze zapasy, realizują swój podstawowy cel – rozmnażają się. Wtedy może dojść do podziału roju, w którym są zwolenniczki starej i nowej królowej. Dopiero po ucieczce, rebeliantki zaczynają rozpaczliwie poszukiwać nowego miejsca. Robotnice mają zgromadzone zapasy, przenoszone w specjalnych wolach, które zużywają bardzo wolno. Lecą blisko królowej, by ją chronić i w czasie postojów ogrzewają własnymi ciałami. Co jakiś czas robotnice-zwiadowcy oddzielają się w poszukiwaniu atrakcyjnych apartamentów. Po powrocie, jak to opisuje portal https://takdlapszczol.pl/: „Przy pomocy tańca starają się z jak największą dokładnością przedstawić swą propozycję. Starają się przy tym jak najlepiej przedstawić sytuację. Przekonać zdenerwowaną grupę nie jest bowiem łatwo. Szczególnie gdy inne pszczoły robią dokładnie to samo. Wiele pszczół poszukuje, wiele tańczy i wiele stara się pozostałe przekonać, że znalezione miejsce będzie odpowiednie do osiedlenia i przyszłego rozwoju. Z pewnością towarzyszą temu spore emocje, gdyż piękna słoneczna pogoda nie może trwać wiecznie, a pozbawione dachu nad głową pszczoły nie są przecież odporne na zimny deszcz”.
A trutnie? Są. Część przyłącza się od razu do separatystek w nadziei na możliwość realizacji swej trutniej, odpowiedzialnej funkcji — przeniesienia genów w nowe miejsce. No i grzeją.
Olsztyński zamek to nie tylko wspaniałe spotkanie z historią, ale i z przyrodą.