Jak powiedział Marcus Tullius Cycero - pieniądz jest nerwem wojny. Przekonują się o tym za każdym razem ci, którzy zmuszeni są ją toczyć. Gdy 160 lat temu, w 1863 roku, powstańczy Rząd Narodowy deklarował „wyjarzmienie Ojczyzny” oraz „zapewnienie bytu politycznego i wolności osobistej synom tej ziemi”, obok woli narodu, musiał zapewnić sobie siłę oręża.
Prowadzenie skutecznych działań wojskowych, formowanie oddziałów powstańczych, zaopatrywanie ich w żywność, odzież i broń, wymagały środków (gotówki), o które i w czasach pokoju nie zawsze było łatwo.
Powstanie styczniowe finansowane było z wielu źródeł. O ile rekwizycje kas rządowych i skarbowych nie rujnowały bezpośrednio i nie budziły sprzeciwu przeciętnego, szarego obywatela, o tyle zanurzenie ręki w jego prywatnej kieszeni, niekiedy już tak. Zwłaszcza że za jakiekolwiek udowodnione (np. posiadanie kwitów) wspieranie powstania groziły surowe sankcje. Można było zapłacić gardłem, kazamatami lub konfiskatą majątku. Pomimo to, Rząd mógł liczyć na dobrowolne datki społeczeństwa, nakładane podatki oraz wpływy z emisji obligacji. Te ostatnie, o nominałach 100, 500, 1000, 5000, 10000 złotych polskich, wypuszczane były w ramach 5 % Pożyczki Ogólnej Narodowej. Początkowo planowanej jako przymusowej, zamienionej na dobrowolną.
Obligacje wydawano na podstawie dekretu z 10 października 1863 roku. Tymczasowe, drukowane w Warszawie, z gwarancją wymiany na tzw. stałe, ostemplowane pieczęcią Rządu Narodowego z potrójnym herbem oraz małą pieczęcią Wydziału Skarbu Rządu Narodowego, emitowane były na okaziciela. Obligacje stałe w powyższych nominałach, większe i emitowane na lepszym papierze, drukowano w Paryżu w firmie Rochette, Letang et Wallon. Projektantem był Adam Pilinski. Składali na nich podpisy członkowie Komisji Długu Narodowego: Ks. Władysław Czartoryski (1828 – 1894) jako prezes, Józef Ordęga i doktor Seweryn Gałązowski (1801-1878). 15 grudnia 1863 roku, kolejny dekret dołączył do nich nominały 20 i 40 złotowe.
Osobne kwity wraz z awizacjami, przeznaczone były do potwierdzenia uiszczenia podatku narodowego. Wywiązywać się z niego należało terminowo i rzetelnie, pod groźbą pociągnięcia do odpowiedzialności i upublicznienia nazwisk, o czym wspomina pismo Rządu Narodowego z 12 maja 1863 rok, odnoszące się do dekretu z 8 kwietnia.
Małgorzata Kumorowicz
Fot. Grzegorz Kumorowicz
Powstanie styczniowe finansowane było z wielu źródeł. O ile rekwizycje kas rządowych i skarbowych nie rujnowały bezpośrednio i nie budziły sprzeciwu przeciętnego, szarego obywatela, o tyle zanurzenie ręki w jego prywatnej kieszeni, niekiedy już tak. Zwłaszcza że za jakiekolwiek udowodnione (np. posiadanie kwitów) wspieranie powstania groziły surowe sankcje. Można było zapłacić gardłem, kazamatami lub konfiskatą majątku. Pomimo to, Rząd mógł liczyć na dobrowolne datki społeczeństwa, nakładane podatki oraz wpływy z emisji obligacji. Te ostatnie, o nominałach 100, 500, 1000, 5000, 10000 złotych polskich, wypuszczane były w ramach 5 % Pożyczki Ogólnej Narodowej. Początkowo planowanej jako przymusowej, zamienionej na dobrowolną.
Obligacje wydawano na podstawie dekretu z 10 października 1863 roku. Tymczasowe, drukowane w Warszawie, z gwarancją wymiany na tzw. stałe, ostemplowane pieczęcią Rządu Narodowego z potrójnym herbem oraz małą pieczęcią Wydziału Skarbu Rządu Narodowego, emitowane były na okaziciela. Obligacje stałe w powyższych nominałach, większe i emitowane na lepszym papierze, drukowano w Paryżu w firmie Rochette, Letang et Wallon. Projektantem był Adam Pilinski. Składali na nich podpisy członkowie Komisji Długu Narodowego: Ks. Władysław Czartoryski (1828 – 1894) jako prezes, Józef Ordęga i doktor Seweryn Gałązowski (1801-1878). 15 grudnia 1863 roku, kolejny dekret dołączył do nich nominały 20 i 40 złotowe.
Osobne kwity wraz z awizacjami, przeznaczone były do potwierdzenia uiszczenia podatku narodowego. Wywiązywać się z niego należało terminowo i rzetelnie, pod groźbą pociągnięcia do odpowiedzialności i upublicznienia nazwisk, o czym wspomina pismo Rządu Narodowego z 12 maja 1863 rok, odnoszące się do dekretu z 8 kwietnia.
Małgorzata Kumorowicz
Fot. Grzegorz Kumorowicz