19 grudnia 1945 roku olsztyńska fabryka zapałek wznowiła przerwaną przez wojnę produkcję.
Istniała już w 1878 roku, zanim miasto doczekało się neogotyckiego gmachu sądów oraz więzienia, dominującego swą masywną bryłą nad zabudowaniami ulicy Klebarskiej, czyli dzisiejszej Alei Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jednym zdaniem, fabryka wyrosła wśród nieużytków, znajdujących się w centrum współczesnej przestrzeni miejskiej Olsztyna.
Była największą firmą ówczesnego Grodu nad Łyną, a jej produkty cieszyły się zainteresowaniem nawet za granicą! Trzydzieści milionów zapałek rocznie opuszczało zakład. Do czasów pierwszej wojny światowej były one zamykane w charakterystycznych, okrągłych kapsułkach. Eksportowano nie tylko gotowy produkt, jakim były zapałki, ale także patyczki bez masy zapalającej, wykonane z drewna osikowego, które w innych branżach nie stanowiły wartościowego surowca. W 1881 roku, zakład wszedł w erę nowoczesności; otrzymał napęd parowy, usprawniający i przyspieszający produkcję, co pociągnęło za sobą rozbudowę fabryki. Na początku XX wieku, zatrudniała około setkę pracowników, w większości kobiet.
Założycielem firmy był żydowski przedsiębiorca, członek rady miejskiej – Julius Ladendorff. Od śmierci fabrykanta w styczniu 1905 roku do połowy lat dwudziestych, wytwórnią zarządzała wdowa Julia, a następnie syn Otto. W dobie rządów partii nazistowskiej, część rodziny Ladendorffów trafiła do berlińskiego getta, część zakończyła żywot w obozach koncentracyjnych, a firma zapałczana podobnie jak wiele innych miejsc pracy, została przejęta przez aryjczyka Richarda Horstmana.
Kontynuacja produkcji po wojnie trwała zaledwie trzy lata, po czym sprzęt zdemontowano i wywieziono do sianowskiego zakładu o także bogatej, industrialnej historii, wytwarzającego jako pierwszy w Polsce zapałki w tekturowych pudełkach. Sława tej firmy również przebrzmiała. Od lat dziewięćdziesiątych systematycznie zmniejszano liczbę wyrobów. W 2007 roku zakład upadł, a całkiem niedawno buldożery rozprawiły się z ostatnimi zabudowaniami, świadczącymi o ich XIX-wiecznych korzeniach. Sprzedany sprzęt ruszył w rejs do Indii…
Tymczasem, olsztyńskie hale przez prawie dziesięć lat pełniły funkcje magazynowe, składując m.in. wyroby tytoniowe, przetwory warzywne, czy środki farmaceutyczne. W 1957 roku pojawiła się koncepcja, by w mającym już swoje lata obiekcie uruchomić wytwórnię lignostonu, będącego sprasowanym pod wysokim ciśnieniem drewnem, wytrzymalszym niż niepoddany obróbce surowiec. W monografii Olsztyna autorstwa Czesława Browińskiego, czytamy iż wynalazcą tworzywa był olsztyński racjonalizator Wojciech Żukowski. Fabryka funkcjonowała przez kolejną dekadę, aż wreszcie, pod koniec lat sześćdziesiątych zaprzestano wytwarzania produktu i podjęto decyzję o rozbiórce budynku, zamieniając fabryczne hale na skwer. Wolną przestrzeń zabudowano w 2006 roku, przeznaczając ją na centrum handlowe.
mw
Bibliografia:
Bętkowski Rafał, Olsztyn jakiego nie znacie, Olsztyn 2010.
Browiński Czesław, Olsztyn 1945-1970, Olsztyn 1974.
Grabowska Celina, Strzyżewska Małgorzata, Olsztyn 1900-2000, Olsztyn 2000.
Piechocki Stanisław, Olsztyn magiczny, Olsztyn 2002.
Była największą firmą ówczesnego Grodu nad Łyną, a jej produkty cieszyły się zainteresowaniem nawet za granicą! Trzydzieści milionów zapałek rocznie opuszczało zakład. Do czasów pierwszej wojny światowej były one zamykane w charakterystycznych, okrągłych kapsułkach. Eksportowano nie tylko gotowy produkt, jakim były zapałki, ale także patyczki bez masy zapalającej, wykonane z drewna osikowego, które w innych branżach nie stanowiły wartościowego surowca. W 1881 roku, zakład wszedł w erę nowoczesności; otrzymał napęd parowy, usprawniający i przyspieszający produkcję, co pociągnęło za sobą rozbudowę fabryki. Na początku XX wieku, zatrudniała około setkę pracowników, w większości kobiet.
Założycielem firmy był żydowski przedsiębiorca, członek rady miejskiej – Julius Ladendorff. Od śmierci fabrykanta w styczniu 1905 roku do połowy lat dwudziestych, wytwórnią zarządzała wdowa Julia, a następnie syn Otto. W dobie rządów partii nazistowskiej, część rodziny Ladendorffów trafiła do berlińskiego getta, część zakończyła żywot w obozach koncentracyjnych, a firma zapałczana podobnie jak wiele innych miejsc pracy, została przejęta przez aryjczyka Richarda Horstmana.
Kontynuacja produkcji po wojnie trwała zaledwie trzy lata, po czym sprzęt zdemontowano i wywieziono do sianowskiego zakładu o także bogatej, industrialnej historii, wytwarzającego jako pierwszy w Polsce zapałki w tekturowych pudełkach. Sława tej firmy również przebrzmiała. Od lat dziewięćdziesiątych systematycznie zmniejszano liczbę wyrobów. W 2007 roku zakład upadł, a całkiem niedawno buldożery rozprawiły się z ostatnimi zabudowaniami, świadczącymi o ich XIX-wiecznych korzeniach. Sprzedany sprzęt ruszył w rejs do Indii…
Tymczasem, olsztyńskie hale przez prawie dziesięć lat pełniły funkcje magazynowe, składując m.in. wyroby tytoniowe, przetwory warzywne, czy środki farmaceutyczne. W 1957 roku pojawiła się koncepcja, by w mającym już swoje lata obiekcie uruchomić wytwórnię lignostonu, będącego sprasowanym pod wysokim ciśnieniem drewnem, wytrzymalszym niż niepoddany obróbce surowiec. W monografii Olsztyna autorstwa Czesława Browińskiego, czytamy iż wynalazcą tworzywa był olsztyński racjonalizator Wojciech Żukowski. Fabryka funkcjonowała przez kolejną dekadę, aż wreszcie, pod koniec lat sześćdziesiątych zaprzestano wytwarzania produktu i podjęto decyzję o rozbiórce budynku, zamieniając fabryczne hale na skwer. Wolną przestrzeń zabudowano w 2006 roku, przeznaczając ją na centrum handlowe.
mw
Bibliografia:
Bętkowski Rafał, Olsztyn jakiego nie znacie, Olsztyn 2010.
Browiński Czesław, Olsztyn 1945-1970, Olsztyn 1974.
Grabowska Celina, Strzyżewska Małgorzata, Olsztyn 1900-2000, Olsztyn 2000.
Piechocki Stanisław, Olsztyn magiczny, Olsztyn 2002.