17 września od godziny 12.00 celebrowaliśmy XXX edycję Europejskich Dni Dziedzictwa Kulturowego, w tym roku, z hasłem ”Połączeni dziedzictwem”.
Muzeum w zamku we współpracy z Mniejszością Niemiecką „Warmia” przygotowało spotkanie, pt.’ Ślady pamięci zapisane w „Heimatbriefe”. W Wielkim Refektarzu kustosz Małgorzata Jackiewicz-Garniec- otworzyła wydarzenie, powitała uroczyście gości. Wspólnie odbyliśmy sentymentalną podróż do” utraconej, ukochanej Ojczyzny” piątki byłych mieszkańców przedwojennego Heilsberga: Margot Kuhn, geb. Schultz, Erwin Eberlein, Gisela Häberer, geb. Liedtke, Charlotte Backhaus geb. Lardon, Ewa -Maria Ludwig. Poprzez napisane przez nich listy, które stały się dzisiaj piśmienniczymi zabytkami. Listy zostały zdigitalizowane, są uporządkowane chronologicznie, można je odnależć na stronie http://www.heilsberg.de pod hasłem Heimatbriefe. Wszystkie zapisane w języku ojczystym, a jest nim w dosłownym tłumaczeniu dla Niemców język matki, tj. Muttersprache.
Badania i wybór wspomnień objął czas 1938- 1945. Wtedy Heilsberg zamieszkiwało ponad 10 tys. mieszkańców, przypomnijmy, że od 1929 roku Neuhof-dzisiejsza ul. Wiejska i Pilnik zostały włączone administracyjnie do obszaru miasta, powiększając liczbę ludności. Bardzo cennym źródłem badań jest książka adresowa mieszkańców - „Einwohnerbuch” drukowana w przedwojennej drukarni Warmia w wydawnictwie A. Wolff. Tę książkę, z użyczenia prezesa Mniejszości Niemieckiej Gerarda Wichowskiego ciągle mam w posiadaniu, dzięki temu mogłam rozszyfrować ilość piekarni, rzeżników, sklepów kolonialnych, rymarzy, fryzjerów i sklepów modniarskich.
O tych wszystkich sklepach wspominała mieszkanka byłej Heimstättenweg, dzisiaj ulicy Warszawskiej- Margot Kuhn, geb. Schultz Erwin Eberlein zaprosił na spacer po Renn, dzisiejszej Powstańców Warszawy, która do 1945 roku uchodziła za pulsujący życiem , urokliwy bulwar , szło się z niego do rynku delektując się średniowieczną atmosferą. Z dumą wspominał, że , „każde miasto ma swój bulwar - Paryż - Pola Elizejskie, Berlin – Kudamm, a Heilsberg – Langgasse ( ulicę Długą) , zwaną także „Renn”. Gisela Häberer , geb. Liedtke mieszkała przy dzisiejszym Placu Wolnosci i widziała płonący 4 lutego 1945 Heilsberg, o tym też napisała. Z kolei Rynek Heilsberga, jego architektoniczną rzadkość w Prusach Wschodnich w miłosnym wyznaniu przypomniała Charlotte Backhaus geb. Lardon. W jej pamięci środek miasta, a widywała go także w senne noce pełni księżyca , pozostał „zastygły” jakby zaczarowany.
Wreszcie Ewa -Maria Ludwig odkryła przed dzisiejszymi lidzbarczanami istnienie ”Hügel des Dichters“, tzw. Wzgórza Poety. Być może sama tak nazwała to miejsce. Znajdowało się przed wojną w Dolinie Symsarny i było najwyższym wzniesieniem w Dolinie, stał tam głaz z wtopioną brązową płytą, stała tam też podwójna ławka, z której można było patrzeć na miasto lub w przeciwną stronę ponad pola i pastwiska w kierunku Medyn. Czyż nie przypomina to trochę Kickelhan (861 m n.p.m.) w Ilmenau, w Turyngii, gdzie siadywał rozmarzony J.W. Goethe, skąd miał wspaniałe widoki?
Na głazie z wtopioną brązową płytą widniały pierwsze wersy wierszowanej legendy Theodora Bornowski (1829-1892). Autor- społecznik, nauczyciel szkół średnich w Braniewie i Chełmnie, wybierał się wakacyjnie na wędrówki po Warmii i w 1860 roku wydał Legendy, gdzie pisze o naszym mieście jako mieście grzechu, o górze zagłady, zepsucia ...i o pechowej niedzieli.
Wszyscy te słowa znają, ale nie każdy wie, że w Dolinie Symsarny były wypisane i że w ogóle takie bajeczne miejsce tam istniało. Ewa Maria Ludwig szukała go po latach z Viola Fiedler, była sekretarką ze szkoły przy ulicy Orła Białego, wtedy Kabathstr.
To właściwy moment, żeby lidzbarczanie tę wieszowaną legendę poznali, dlatego w całości w oryginalnej wersji i w tłumaczeniu na j. polski:
Heilsberg
Da liegt sie schön umschlungen von grüner Berge Kranz
Voll blumenreicher Täler, die Krone Ermelands
Mit ihrer schönen Kirche, mit ihrem schlanken Turm,
Mit ihrem alten Schlosse, ertrotzt dem Zeitensturm
Da ist der heilge Kreuzberg, der dort
von ferne schaut,
Und da die Kreuzkapelle, aus frommem
Dank erbaut,
Und das sind Heilsbergs Bürger,
Die sich zum Kirchlein reihn,
Und hier in grauen Zeiten , hier solls geschehen sein
Es war an einem Sonntag, die
Glocken klangen hell.
Sie luden hin zur Kirche
Meister und Gesell
Der Meister kann nicht kommen,
Er muss im Wirtshaus ruhn,
Der Gesell kann nicht erscheinen ,
Er hat zu viel zu tun
Es war an einem Sonntag, die
Glocken baten fromm:
Komm Mutter, komm zur Kirche, Tochter kommt!
Die Mutter kann nicht kommen , sie muss am Herde stehn
Die Tochter nicht erscheinen , sie muss spazierengehn.
Zur Kanzel geht der Priester , die Kirche steht verwaist
Da tönt von selbst die Orgel :„Wir bitten den Heilgen Geist”
Die Heilgen an den Wänden heben zu singen an
Auf den Altären die Engel fangen zu klingen an
Der Priester schliesst die Predigt und geht
Zur Messe aus
Vollendet ist die Messe, der Priester geht nach Haus.
„Was wohl der alte Pfaffe den Wänden gepredigt hat?
Ich bin vom letzten Male auf viele
Jahre noch satt”.
Sie sassen just zu Mittag mit Kind und Weib
und Mann
Da zogs mit dumpfem Rollen näher und näher heran
Das sind die Medier Berge die Gott gesendet hat,
Zu tilgen von der Erde die trotzge Sündenstadt
Ei, wie Gesell und Meister das Spotten da vergass!
Wie Mutter da und Tochter verlernten jeden Spass!
„Wir haben schwer gesündigt , doch gross ist Deine Huld
Vergib, was wir begangen, vergib uns unsre Schuld!
Da fand man keinen Menschen , der ruhig
Blieb zu Haus,
In Buss-und Trauergewanden zog jung und alt hinaus
Den rollenden Bergen entgegen, ein langer Leichenzug.
Das Zeichen der Erlösung ein blindes Mädchen trug.
Und warf sich vor den Bergen flehend
Zur Erde hin:
„Du weisst s wie sehr ich selber der Sünde schuldig bin
Ein Kindlein wusst ich sterbend
Die Mutter war von Haus. Und wie das
Kind verschieden , war auch die Messe aus”.
Da scholls aus Wolken nieder, die Berge blieben stehn.
„Um dieser Jungfrau willen, die Stadt
Soll nicht vergehn!”
Die Stadt ist nicht vergangen, noch steht
Sie da voll Glanz
Mit Schloss und Turm und Kirche in
Grüner Berge Kranz
Das ist der heilge Kreuzberg, der dort
Von Ferne schaut.
Und das die Kreuzkapelle, aus frommen
Dank erbaut.
Und das sind Heilsberger Bürger,
im Sonntagsschmuck zu sehn.
Sie kehren von der Kirche, und hier, hier ist s geschehn
Leży tam pięknie otulona wieńcem zielonych gór
bogatych w kwiaty dolin
korona Warmii
z kościołem ze szczupłą wieżą
ze starym zamkiem na przekór burzy dziejów
święta Góra Krzyżowa spogląda z dala
i kapliczka, zbudowana z pobożnej wdzięczności
Lidzbarczanie idą do kościoła
w złych czasach , tu się to stało
Biły dzwony, zdarzyło się w niedzielę
dzwony zapraszały do kościoła majstra i czeladnika
Majster odpoczywał w karczmie
czeladnik miał roboty zbyt wiele
Zdarzyło się w niedzielę
dzwony pobożnie prosiły:
Matko, córko przyjdźcie do kościoła
matka gotowała
córka spacerowała
osierocony kościół , ksiądz głosi kazanie
organy zabrzmiały same z siebie :
Błagamy Ducha Świętego
święci ze ścian zaczęli śpiewać
zabrzmiały anioły z ołtarzy
kazanie skończone, skończona msza
„Co mówił ścianom ten stary proboszcz?
Po ostatnim razie na wiele lat już mi wystarczy
niedzielny obiad
cała rodzina siedzi przy stole
a tu nadciągają coraz bliżej
wysłane przez Boga za karę
góry Medier
żeby zgładzić grzeszne , krnąbrne miasto
Majster z czeladnikiem od razu przestali szydzić
matki z córką nie trzymały się żarty
„Ciężko zgrzeszyliśmy, wielka jest jednak Twoja łaska
Przebacz nam nasze winy!”
Wszystkich ogarnął strach
młodzi i starzy przybrali pokutne szaty
ruszył kondukt naprzeciw toczącym się górom
niosąc na znak zbawienia niewidomą dziewczynę
Błagajac rzucili się przed górami:
„Wiesz, jak sam bardzo zgrzeszyłem
wiedziałem, że umrze dziecko, a matki nie było w domu
Gdy umarło, skończyła się msza”.
Runęło wtedy z chmur, a góry stanęły
Z woli Matki Bożej miasto pozostało
Nie zapadło się, ciągle trwa w pełni blasku
Z zamkiem, wieżą, kościołem
w wieńcu zielonych gór
święta Góra Krzyżowa spogląda z daleka
i kapliczka zbudowana z pobożnej wdzięczności
i Lidzbarczanie
w niedzielnych strojach
wracają z kościoła
i tu, tu właśnie to się stało.
Sobotnie popołudnie w lidzbarskim zamku było prawdziwie urozmaicone. Pojawiła się nawet furgonetka z lodami, wszystko po to, by oddać choć trochę atmosferę z listu Erwina Eberlein, który pamiętał, że stała takoważ przed sklepem Emila Weichsela , przy Langgasse 21/ 23. Dzisiaj gdzieś naprzeciwko księgarni Krasicki przy Powstańców Warszawy.
I usłyszeliśmy strofy współczesnej lidzbarskiej poetki Teresy Lipskiej, która napisała wiersz trochę inny niż Theodor Bornowski, dotyczący współczesnej niedzieli w Lidzbarku Warmińskim.
W szczególny sposób dziękuję Ewie Huss-Nowosielskiej za zaangażowanie i bardzo duży wkład przy organizacji wydarzenia, to ona napisała projekt i pozyskała środki od Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce z siedzibą w Opolu, żeby ten dzień stał się jeszcze piękniejszy.
Beata Błażejewicz-Holzhey
Badania i wybór wspomnień objął czas 1938- 1945. Wtedy Heilsberg zamieszkiwało ponad 10 tys. mieszkańców, przypomnijmy, że od 1929 roku Neuhof-dzisiejsza ul. Wiejska i Pilnik zostały włączone administracyjnie do obszaru miasta, powiększając liczbę ludności. Bardzo cennym źródłem badań jest książka adresowa mieszkańców - „Einwohnerbuch” drukowana w przedwojennej drukarni Warmia w wydawnictwie A. Wolff. Tę książkę, z użyczenia prezesa Mniejszości Niemieckiej Gerarda Wichowskiego ciągle mam w posiadaniu, dzięki temu mogłam rozszyfrować ilość piekarni, rzeżników, sklepów kolonialnych, rymarzy, fryzjerów i sklepów modniarskich.
O tych wszystkich sklepach wspominała mieszkanka byłej Heimstättenweg, dzisiaj ulicy Warszawskiej- Margot Kuhn, geb. Schultz Erwin Eberlein zaprosił na spacer po Renn, dzisiejszej Powstańców Warszawy, która do 1945 roku uchodziła za pulsujący życiem , urokliwy bulwar , szło się z niego do rynku delektując się średniowieczną atmosferą. Z dumą wspominał, że , „każde miasto ma swój bulwar - Paryż - Pola Elizejskie, Berlin – Kudamm, a Heilsberg – Langgasse ( ulicę Długą) , zwaną także „Renn”. Gisela Häberer , geb. Liedtke mieszkała przy dzisiejszym Placu Wolnosci i widziała płonący 4 lutego 1945 Heilsberg, o tym też napisała. Z kolei Rynek Heilsberga, jego architektoniczną rzadkość w Prusach Wschodnich w miłosnym wyznaniu przypomniała Charlotte Backhaus geb. Lardon. W jej pamięci środek miasta, a widywała go także w senne noce pełni księżyca , pozostał „zastygły” jakby zaczarowany.
Wreszcie Ewa -Maria Ludwig odkryła przed dzisiejszymi lidzbarczanami istnienie ”Hügel des Dichters“, tzw. Wzgórza Poety. Być może sama tak nazwała to miejsce. Znajdowało się przed wojną w Dolinie Symsarny i było najwyższym wzniesieniem w Dolinie, stał tam głaz z wtopioną brązową płytą, stała tam też podwójna ławka, z której można było patrzeć na miasto lub w przeciwną stronę ponad pola i pastwiska w kierunku Medyn. Czyż nie przypomina to trochę Kickelhan (861 m n.p.m.) w Ilmenau, w Turyngii, gdzie siadywał rozmarzony J.W. Goethe, skąd miał wspaniałe widoki?
Na głazie z wtopioną brązową płytą widniały pierwsze wersy wierszowanej legendy Theodora Bornowski (1829-1892). Autor- społecznik, nauczyciel szkół średnich w Braniewie i Chełmnie, wybierał się wakacyjnie na wędrówki po Warmii i w 1860 roku wydał Legendy, gdzie pisze o naszym mieście jako mieście grzechu, o górze zagłady, zepsucia ...i o pechowej niedzieli.
Wszyscy te słowa znają, ale nie każdy wie, że w Dolinie Symsarny były wypisane i że w ogóle takie bajeczne miejsce tam istniało. Ewa Maria Ludwig szukała go po latach z Viola Fiedler, była sekretarką ze szkoły przy ulicy Orła Białego, wtedy Kabathstr.
To właściwy moment, żeby lidzbarczanie tę wieszowaną legendę poznali, dlatego w całości w oryginalnej wersji i w tłumaczeniu na j. polski:
Heilsberg
Da liegt sie schön umschlungen von grüner Berge Kranz
Voll blumenreicher Täler, die Krone Ermelands
Mit ihrer schönen Kirche, mit ihrem schlanken Turm,
Mit ihrem alten Schlosse, ertrotzt dem Zeitensturm
Da ist der heilge Kreuzberg, der dort
von ferne schaut,
Und da die Kreuzkapelle, aus frommem
Dank erbaut,
Und das sind Heilsbergs Bürger,
Die sich zum Kirchlein reihn,
Und hier in grauen Zeiten , hier solls geschehen sein
Es war an einem Sonntag, die
Glocken klangen hell.
Sie luden hin zur Kirche
Meister und Gesell
Der Meister kann nicht kommen,
Er muss im Wirtshaus ruhn,
Der Gesell kann nicht erscheinen ,
Er hat zu viel zu tun
Es war an einem Sonntag, die
Glocken baten fromm:
Komm Mutter, komm zur Kirche, Tochter kommt!
Die Mutter kann nicht kommen , sie muss am Herde stehn
Die Tochter nicht erscheinen , sie muss spazierengehn.
Zur Kanzel geht der Priester , die Kirche steht verwaist
Da tönt von selbst die Orgel :„Wir bitten den Heilgen Geist”
Die Heilgen an den Wänden heben zu singen an
Auf den Altären die Engel fangen zu klingen an
Der Priester schliesst die Predigt und geht
Zur Messe aus
Vollendet ist die Messe, der Priester geht nach Haus.
„Was wohl der alte Pfaffe den Wänden gepredigt hat?
Ich bin vom letzten Male auf viele
Jahre noch satt”.
Sie sassen just zu Mittag mit Kind und Weib
und Mann
Da zogs mit dumpfem Rollen näher und näher heran
Das sind die Medier Berge die Gott gesendet hat,
Zu tilgen von der Erde die trotzge Sündenstadt
Ei, wie Gesell und Meister das Spotten da vergass!
Wie Mutter da und Tochter verlernten jeden Spass!
„Wir haben schwer gesündigt , doch gross ist Deine Huld
Vergib, was wir begangen, vergib uns unsre Schuld!
Da fand man keinen Menschen , der ruhig
Blieb zu Haus,
In Buss-und Trauergewanden zog jung und alt hinaus
Den rollenden Bergen entgegen, ein langer Leichenzug.
Das Zeichen der Erlösung ein blindes Mädchen trug.
Und warf sich vor den Bergen flehend
Zur Erde hin:
„Du weisst s wie sehr ich selber der Sünde schuldig bin
Ein Kindlein wusst ich sterbend
Die Mutter war von Haus. Und wie das
Kind verschieden , war auch die Messe aus”.
Da scholls aus Wolken nieder, die Berge blieben stehn.
„Um dieser Jungfrau willen, die Stadt
Soll nicht vergehn!”
Die Stadt ist nicht vergangen, noch steht
Sie da voll Glanz
Mit Schloss und Turm und Kirche in
Grüner Berge Kranz
Das ist der heilge Kreuzberg, der dort
Von Ferne schaut.
Und das die Kreuzkapelle, aus frommen
Dank erbaut.
Und das sind Heilsberger Bürger,
im Sonntagsschmuck zu sehn.
Sie kehren von der Kirche, und hier, hier ist s geschehn
Leży tam pięknie otulona wieńcem zielonych gór
bogatych w kwiaty dolin
korona Warmii
z kościołem ze szczupłą wieżą
ze starym zamkiem na przekór burzy dziejów
święta Góra Krzyżowa spogląda z dala
i kapliczka, zbudowana z pobożnej wdzięczności
Lidzbarczanie idą do kościoła
w złych czasach , tu się to stało
Biły dzwony, zdarzyło się w niedzielę
dzwony zapraszały do kościoła majstra i czeladnika
Majster odpoczywał w karczmie
czeladnik miał roboty zbyt wiele
Zdarzyło się w niedzielę
dzwony pobożnie prosiły:
Matko, córko przyjdźcie do kościoła
matka gotowała
córka spacerowała
osierocony kościół , ksiądz głosi kazanie
organy zabrzmiały same z siebie :
Błagamy Ducha Świętego
święci ze ścian zaczęli śpiewać
zabrzmiały anioły z ołtarzy
kazanie skończone, skończona msza
„Co mówił ścianom ten stary proboszcz?
Po ostatnim razie na wiele lat już mi wystarczy
niedzielny obiad
cała rodzina siedzi przy stole
a tu nadciągają coraz bliżej
wysłane przez Boga za karę
góry Medier
żeby zgładzić grzeszne , krnąbrne miasto
Majster z czeladnikiem od razu przestali szydzić
matki z córką nie trzymały się żarty
„Ciężko zgrzeszyliśmy, wielka jest jednak Twoja łaska
Przebacz nam nasze winy!”
Wszystkich ogarnął strach
młodzi i starzy przybrali pokutne szaty
ruszył kondukt naprzeciw toczącym się górom
niosąc na znak zbawienia niewidomą dziewczynę
Błagajac rzucili się przed górami:
„Wiesz, jak sam bardzo zgrzeszyłem
wiedziałem, że umrze dziecko, a matki nie było w domu
Gdy umarło, skończyła się msza”.
Runęło wtedy z chmur, a góry stanęły
Z woli Matki Bożej miasto pozostało
Nie zapadło się, ciągle trwa w pełni blasku
Z zamkiem, wieżą, kościołem
w wieńcu zielonych gór
święta Góra Krzyżowa spogląda z daleka
i kapliczka zbudowana z pobożnej wdzięczności
i Lidzbarczanie
w niedzielnych strojach
wracają z kościoła
i tu, tu właśnie to się stało.
Sobotnie popołudnie w lidzbarskim zamku było prawdziwie urozmaicone. Pojawiła się nawet furgonetka z lodami, wszystko po to, by oddać choć trochę atmosferę z listu Erwina Eberlein, który pamiętał, że stała takoważ przed sklepem Emila Weichsela , przy Langgasse 21/ 23. Dzisiaj gdzieś naprzeciwko księgarni Krasicki przy Powstańców Warszawy.
I usłyszeliśmy strofy współczesnej lidzbarskiej poetki Teresy Lipskiej, która napisała wiersz trochę inny niż Theodor Bornowski, dotyczący współczesnej niedzieli w Lidzbarku Warmińskim.
W szczególny sposób dziękuję Ewie Huss-Nowosielskiej za zaangażowanie i bardzo duży wkład przy organizacji wydarzenia, to ona napisała projekt i pozyskała środki od Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce z siedzibą w Opolu, żeby ten dzień stał się jeszcze piękniejszy.
Beata Błażejewicz-Holzhey