„Sztuka to najwyższa religia. Mistyka. Pochodnia, która w noc gwiaździstą wznosi się do góry…” (L. Wyczółkowski)
W zbliżającą się 170 rocznicę urodzin Leona Wyczółkowskiego, jednego z najwybitniejszych malarzy okresu Młodej Polski (styl realistyczny, impresjonistyczny, modernistyczny), warto zwrócić uwagę na plakietę z jego wizerunkiem, autorstwa innego znanego artysty, reprezentanta późniejszego już nurtu w sztuce polskiej.
W zbiorach Gabinetu Numizmatycznego znajduje się jeden z wielu egzemplarzy tego dzieła, wybity w 1977 roku przez Mennicę Państwową (Mennica Warszawska).
Plakieta jako nośnik artystycznego przekazu, ze względu na kształt i możliwości organizowania powierzchni obrazowej, jest wygodną formą do przedstawień. Ten jednostronny, wielokątny medal przyjmujący najczęściej formę prostokąta, opatrzony odpowiednią zawieszką lub podpórką, doskonale spełnia wymogi ekspozycyjne a w zależności od przekazywanych treści walory dekoracyjne, pamiątkowe lub dewocyjne.
Długoletnia tradycja przedstawiania wybitnych postaci z historii i kultury polskiej, realizowana w Mennicy Państwowej w Warszawie w okresie międzywojennym (pełniła główną rolę w tworzeniu i rozpowszechnianiu medali oraz patronowaniu tej sztuce), zaowocowała całym cyklem kontynuowanym i w czasach powojennych. Wyroby Mennicy odznaczały się i odznaczają do dziś wysokim poziomem artystycznym, docenianym i za granicą.
Wybór sylwetki Leona Wyczółkowskiego jest całkowicie uzasadniony, bowiem artysta ten trwale i w sposób wysoce rozpoznawalny wpisał się w kulturę Polski. Zamykając w artystycznej formie, ku wdzięczności przyszłych pokoleń, wizerunki wielu wybitnych osobowości swoich czasów, sam zasłużył na pamięć utrwaloną nie tylko w autoportretach.
Zadania tego podjął się właśnie między innymi twórca prezentowanej plakiety, Franciszek Habdas (1906-1977). Wychowanek Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (1934-1935, pod kierunkiem Tadeusza Breyera), Krakowie i Zagrzebiu. Autor kilku innych realizacji poświęconych wybitnym postaciom, takim jak: Kopernik, Chopin, Einstein, Le Corbusier, Niccolo Paganini, Pablo Picasso, Salvador Dali.
Dobry warsztat i indywidualność jego stylu łatwo dostrzec można na plakiecie w postaci rzucającego się w oczy wyczucia materiału cechującego się syntetycznością ujęcia i ostrością reliefu skontrastowanego z większymi, bardzo płaskimi formami modelunku.
Kompozycja na płaszczyźnie to kompilacja dwóch motywów ikonograficznych zaczerpniętych z twórczości Wyczółkowskiego, którym autor nadał indywidualny rys odwołujący się do jego własnych realizacji artystycznych. Zasadniczym wzorem dla przedstawienia figuralnego stał się autoportret Wyczółkowskiego z 1929 roku, wykonany w technice autolitografii. Osobistym, bardzo wyrazistym zabiegiem artystycznym jest wydobycie partii oczu modela. Zamiast ciepłego wyrazu źrenic starca spoglądających zza drucianych okularów, pod krzaczastymi brwiami, niepokojąco rysują się puste, wąskie oczodoły. Podobne, jak w „Twarzy kobiety” – rzeźbie pochodzącej z okresu studiów Habdasa. Powstałe w pracowni technik metalowych miedziane, modernistyczne oblicze kobiety o smukłych rysach a zarazem ciężkiej i syntetycznej formie, patrzy na widza przeprutymi na wylot szczelinami.
Dopełnieniem tła jest odwzorowanie jednego z dzieł Wyczółkowskiego, a jego wybór nie jest bez znaczenia. Wyobrażony w technice litografii „Cis z Borów Tucholskich” (Teka „Wrażenia z Pomorza”, 1931) to jeden z wielu jego ukłonów w stronę Natury a szczególnie drzew ze „Świętego Gaju” - cisowego uroczyska, do których jako nośników prastarej historii, podchodził z mistyczną czcią i uwielbieniem.
Leon Wyczółkowski (1852-1936) był bowiem nie tylko, jak powiadają „tytanem pracy”, ale też niezwykle wrażliwym i wyczulonym na otaczający go świat artystą, który z niebywałą wprawą przekładał go na uprawiane przez siebie środki wyrazu, nadając mu swój osobisty, rozpoznawalny rys i koloryt.
Z długiego i owocnego w działania życiorysu tego czołowego malarza, grafika i rysownika, warto przytoczyć to, iż kształcił się pod okiem tak wybitnych osobowości, jak Wojciech Gerson czy Jan Matejko, a na formowanie się jego postawy życiowej (m.in. silny patriotyzm i potrzeba dokumentacji polskości) miało wpływ wiele innych postaci wielkiego formatu. Wśród nich silne piętno duchowe i twórcze wywarli Adam Chmielowski, przyszły Brat Albert i Feliks Manggha-Jasieński, któremu zawdzięczał fascynację kulturą Japonii i pasję kolekcjonerską .
Zamiłowanie do podróży i szukania wciąż nowych inspiracji artystycznych zagnały go do świata paryskich impresjonistów, odwiedził też Hiszpanię, Włochy, Anglię, Szkocję i Holandię. Wieloletni pobyt na Ukrainie, fascynacja Huculszczyzną i Bukowiną zaowocowały jednymi z piękniejszych pod względem kolorystycznym realizacjami malarskimi oraz licznymi grafikami. Wyczółkowski jako wybitny pejzażysta i obserwator codziennego życia, warsztat swój poświęcił również stronom rodzinnym, a szczególnie Tatrom.
Był twórcą wszechstronnym (ponad 6 tysięcy prac), ale też i bardzo krytycznym w stosunku do swoich dzieł. Jego talent objawiał się nie tylko w bogatym repertuarze (pejzaż, widoki architektury, sceny historyczne, rodzajowe i religijne, portrety, martwe natury), również i w bogactwie zastosowanych środków wyrazu, pasji eksperymentatora w dziedzinie nowych technik, w których wytrwale dążył do mistrzostwa.
Malarstwo olejne, akwarele, tempera, pastele, rysunek czy w końcu grafika oryginalna, której poświęcił się całkowicie, stając się też jednym z pionierów tej dyscypliny na gruncie sztuki polskiej (mistrz rytowania i drukowania), stanowiły warsztat do powstawania dzieł goszczących na licznych wystawach i zasilających „na pniu” prywatne zbiory. Nie bez powodu nazwany został kiedyś „Rembrandtem Litografii”. Do przyjaciół mawiał: „…moje rzeczy graficzne zostaną. Więcej przywiązuję do tego wagi, niż do wszystkich moich obrazów”
Wysoce ceniony już przez współczesnych mu, niezmiernie lubiany przez studentów, którym z życzliwością poświęcał swój czas, talent i zasoby finansowe, znalazł trwałe uznanie w kulturze artystycznej Polski. Uznanie, którego podsumowaniem mogą być słowa Mariana Turwida, pisarza i malarza z Bydgoszczy: „Patrząc na niego uświadamiałem sobie, że gdy w liryce, gdy zwłaszcza w muzyce pojawiają się często cudowne dzieci, to w plastyce, zdarzają się cudowni starcy. Tacy jak Leonardo, jak Rembrandt, jak Tycjan, jak Hokusai jak Leon Wyczółkowski…”
Plakietka — Leon Wyczółkowski, autor: Franciszek Habdas, mennica warszawska, 1977 r., brąz, 70 × 54 mm.
Małgorzata Kumorowicz
Fot. Grzegorz Kumorowicz
W zbiorach Gabinetu Numizmatycznego znajduje się jeden z wielu egzemplarzy tego dzieła, wybity w 1977 roku przez Mennicę Państwową (Mennica Warszawska).
Plakieta jako nośnik artystycznego przekazu, ze względu na kształt i możliwości organizowania powierzchni obrazowej, jest wygodną formą do przedstawień. Ten jednostronny, wielokątny medal przyjmujący najczęściej formę prostokąta, opatrzony odpowiednią zawieszką lub podpórką, doskonale spełnia wymogi ekspozycyjne a w zależności od przekazywanych treści walory dekoracyjne, pamiątkowe lub dewocyjne.
Długoletnia tradycja przedstawiania wybitnych postaci z historii i kultury polskiej, realizowana w Mennicy Państwowej w Warszawie w okresie międzywojennym (pełniła główną rolę w tworzeniu i rozpowszechnianiu medali oraz patronowaniu tej sztuce), zaowocowała całym cyklem kontynuowanym i w czasach powojennych. Wyroby Mennicy odznaczały się i odznaczają do dziś wysokim poziomem artystycznym, docenianym i za granicą.
Wybór sylwetki Leona Wyczółkowskiego jest całkowicie uzasadniony, bowiem artysta ten trwale i w sposób wysoce rozpoznawalny wpisał się w kulturę Polski. Zamykając w artystycznej formie, ku wdzięczności przyszłych pokoleń, wizerunki wielu wybitnych osobowości swoich czasów, sam zasłużył na pamięć utrwaloną nie tylko w autoportretach.
Zadania tego podjął się właśnie między innymi twórca prezentowanej plakiety, Franciszek Habdas (1906-1977). Wychowanek Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (1934-1935, pod kierunkiem Tadeusza Breyera), Krakowie i Zagrzebiu. Autor kilku innych realizacji poświęconych wybitnym postaciom, takim jak: Kopernik, Chopin, Einstein, Le Corbusier, Niccolo Paganini, Pablo Picasso, Salvador Dali.
Dobry warsztat i indywidualność jego stylu łatwo dostrzec można na plakiecie w postaci rzucającego się w oczy wyczucia materiału cechującego się syntetycznością ujęcia i ostrością reliefu skontrastowanego z większymi, bardzo płaskimi formami modelunku.
Kompozycja na płaszczyźnie to kompilacja dwóch motywów ikonograficznych zaczerpniętych z twórczości Wyczółkowskiego, którym autor nadał indywidualny rys odwołujący się do jego własnych realizacji artystycznych. Zasadniczym wzorem dla przedstawienia figuralnego stał się autoportret Wyczółkowskiego z 1929 roku, wykonany w technice autolitografii. Osobistym, bardzo wyrazistym zabiegiem artystycznym jest wydobycie partii oczu modela. Zamiast ciepłego wyrazu źrenic starca spoglądających zza drucianych okularów, pod krzaczastymi brwiami, niepokojąco rysują się puste, wąskie oczodoły. Podobne, jak w „Twarzy kobiety” – rzeźbie pochodzącej z okresu studiów Habdasa. Powstałe w pracowni technik metalowych miedziane, modernistyczne oblicze kobiety o smukłych rysach a zarazem ciężkiej i syntetycznej formie, patrzy na widza przeprutymi na wylot szczelinami.
Dopełnieniem tła jest odwzorowanie jednego z dzieł Wyczółkowskiego, a jego wybór nie jest bez znaczenia. Wyobrażony w technice litografii „Cis z Borów Tucholskich” (Teka „Wrażenia z Pomorza”, 1931) to jeden z wielu jego ukłonów w stronę Natury a szczególnie drzew ze „Świętego Gaju” - cisowego uroczyska, do których jako nośników prastarej historii, podchodził z mistyczną czcią i uwielbieniem.
Leon Wyczółkowski (1852-1936) był bowiem nie tylko, jak powiadają „tytanem pracy”, ale też niezwykle wrażliwym i wyczulonym na otaczający go świat artystą, który z niebywałą wprawą przekładał go na uprawiane przez siebie środki wyrazu, nadając mu swój osobisty, rozpoznawalny rys i koloryt.
Z długiego i owocnego w działania życiorysu tego czołowego malarza, grafika i rysownika, warto przytoczyć to, iż kształcił się pod okiem tak wybitnych osobowości, jak Wojciech Gerson czy Jan Matejko, a na formowanie się jego postawy życiowej (m.in. silny patriotyzm i potrzeba dokumentacji polskości) miało wpływ wiele innych postaci wielkiego formatu. Wśród nich silne piętno duchowe i twórcze wywarli Adam Chmielowski, przyszły Brat Albert i Feliks Manggha-Jasieński, któremu zawdzięczał fascynację kulturą Japonii i pasję kolekcjonerską .
Zamiłowanie do podróży i szukania wciąż nowych inspiracji artystycznych zagnały go do świata paryskich impresjonistów, odwiedził też Hiszpanię, Włochy, Anglię, Szkocję i Holandię. Wieloletni pobyt na Ukrainie, fascynacja Huculszczyzną i Bukowiną zaowocowały jednymi z piękniejszych pod względem kolorystycznym realizacjami malarskimi oraz licznymi grafikami. Wyczółkowski jako wybitny pejzażysta i obserwator codziennego życia, warsztat swój poświęcił również stronom rodzinnym, a szczególnie Tatrom.
Był twórcą wszechstronnym (ponad 6 tysięcy prac), ale też i bardzo krytycznym w stosunku do swoich dzieł. Jego talent objawiał się nie tylko w bogatym repertuarze (pejzaż, widoki architektury, sceny historyczne, rodzajowe i religijne, portrety, martwe natury), również i w bogactwie zastosowanych środków wyrazu, pasji eksperymentatora w dziedzinie nowych technik, w których wytrwale dążył do mistrzostwa.
Malarstwo olejne, akwarele, tempera, pastele, rysunek czy w końcu grafika oryginalna, której poświęcił się całkowicie, stając się też jednym z pionierów tej dyscypliny na gruncie sztuki polskiej (mistrz rytowania i drukowania), stanowiły warsztat do powstawania dzieł goszczących na licznych wystawach i zasilających „na pniu” prywatne zbiory. Nie bez powodu nazwany został kiedyś „Rembrandtem Litografii”. Do przyjaciół mawiał: „…moje rzeczy graficzne zostaną. Więcej przywiązuję do tego wagi, niż do wszystkich moich obrazów”
Wysoce ceniony już przez współczesnych mu, niezmiernie lubiany przez studentów, którym z życzliwością poświęcał swój czas, talent i zasoby finansowe, znalazł trwałe uznanie w kulturze artystycznej Polski. Uznanie, którego podsumowaniem mogą być słowa Mariana Turwida, pisarza i malarza z Bydgoszczy: „Patrząc na niego uświadamiałem sobie, że gdy w liryce, gdy zwłaszcza w muzyce pojawiają się często cudowne dzieci, to w plastyce, zdarzają się cudowni starcy. Tacy jak Leonardo, jak Rembrandt, jak Tycjan, jak Hokusai jak Leon Wyczółkowski…”
Plakietka — Leon Wyczółkowski, autor: Franciszek Habdas, mennica warszawska, 1977 r., brąz, 70 × 54 mm.
Małgorzata Kumorowicz
Fot. Grzegorz Kumorowicz