Schowaj, matko, suknie moje,
Perły, wieńce z róż,
Jasne szaty, świetne stroje,
Nie dla mnie to już.
Jeden mi tylko pozostał strój:
Czarna sukienka.
(Konstanty Gaszyński „Czarna sukienka”)
Dziewiętnastowieczny rosyjski publicysta, Mikołaj Wasyliewicz Berg, napisał kiedyś: "Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i niewyleczonym spiskowcem". I nie miał z pewnością na myśli tylko tych dam, które w przepastnych krynolinach przemycały zakazane pisma i powstańczą amunicję. Również i te ciche strażniczki domowego ogniska, których delikatne, oderwane od fortepianu ręce, darły szarpie do opatrywania powstańczych ran oraz te, których istotną bronią w walce o Ojczyznę stał się ich codzienny strój. Jedna z nich, smutno i w zamyśleniu, spogląda na nas ze starej fotografii, mieszczącej się w pewnym albumie.
Moda, design i fotografia, to narzędzia walki, manifestacji i biernego oporu w dobie powstania styczniowego oraz trudnych lat po nim. Rozpoczęta na początku lat 60. XIX wieku swoista rewolucja patriotyczna, okupiona krwią i cierpieniem manifestantów, spiskowców, powstańców, więźniów i zesłańców, opatrzona została oprócz oręża i prośby „Boże zbaw Polskę”, całą masą błahych z pozoru szczegółów, będących jednak potężnymi, „krzepiącymi serca” instrumentami agitacji i propagandy.
Długotrwałe zniewolenie, beznadziejna walka, represje, wszelkie nadzieje i rozczarowania, odcisnęły silne piętno na całych pokoleniach. Patriotyzm i silna wiara w odzyskanie niepodległości, przy mniej lub bardziej wyraźnej pomocy Stwórcy, znalazły swoje odbicie w swoistym kulcie pamiątek, mitach o bohaterach narodowych i ich czynach.
W takiej atmosferze i z takiej właśnie potrzeby narodził się w Polsce bogato reprezentowany nurt biżuterii patriotycznej, tych przysłowiowych znaków buntowniczych, znienawidzonych przez zaborcę osobistych rekwizytów, komunikujących światu nieugiętą postawę. W boju o świadomość narodową, podtrzymanie i demonstrowanie ducha walki, niepodległości i nadziei, w wyrażaniu solidarności z tymi, którzy dla Ojczyzny poświęcili swoje życie i wolność, najbardziej przydatne były właśnie symbole służące do lapidarnego i jednoznacznego przedstawienia poglądów oraz wywoływania określonych skojarzeń i emocji.
Drobne, zazwyczaj mało wartościowe przedmioty, były świadkami niezwykle doniosłych dla Polski spraw. Dawały świadectwo prawości obywatelskiej, patriotyzmu i odwagi w czasach, gdy za znacznie mniejsze, niż noszenie określonej ozdoby, niekiedy wyimaginowane przewinienia, życie człowieka mogło ulec diametralnej, często już nieodwracalnej zmianie.
W zależności od wydarzeń, ich mniej lub bardziej dojmującego wpływu na losy w niewoli, biżuteria pojawiając się cyklicznie, niosła tragiczne lub optymistyczne przesłanie, będąc tym samym żywym odbiciem historii i nastrojów społecznych. Od konfederacji barskiej, właściwie po dzisiaj, wszystkie ważniejsze porywy dziejowe znajdowały swoje odzwierciedlenie w produkcji ozdób i galanterii – patriotycznych „gadżetów”, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli.
Kiedy od rosyjskich kul na ulicach Warszawy ginęli manifestanci, kiedy kopyta kozackich koni profanowały posadzki warszawskich kościołów, gdy 3 marca 1861 roku z ambon ogłaszano żałobę pokrywającą kirem ciało i duszę narodu, gdy wraz z ostatnim zabitym powstańcem umarła nadzieja, do głosu doszła czarna biżuteria o głębokim ładunku emocjonalnym. Zarówno w kontekście patriotycznym jak i religijnym. Emblematy niewoli i męczeństwa oraz powierzonego Bogu cierpienia, jako ofiary na poczet zmartwychwstania Ojczyzny. Wpisane w nowy kanon i przyjęty, niepisany kodeks zachowania.
Ten „bzik kostiumowy”, jak nazwał modę tego okresu lekarz i społecznik doby powstaniowej, Stanisław Rybicki, przyoblekł kobiety wszystkich pokoleń w smutek czarnych sukien a grono mężczyzn w kojarzące się z czynem zbrojnym czamary i konfederatki. Kto nie demonstrował narażony był na ostracyzm lub nieprzyjemności ze strony gawiedzi ulicznej, kto demonstrował, na wszelkiego rodzaju carską represję.
W swoich wspomnieniach Maria z Mohrów Kietlińska pisała: „Przywykłyśmy do sukni czarnych, a jedyną ozdobą naszych toalet były łańcuchy czarne, noszone na szyi, broszki z lawy z godłami męczeństwa i krzyże spore, czarne, z cierniową koroną”. Jak widać, w kwestii ozdoby stroju nie brzmi to imponująco. Wszelki bowiem zbytek nie przystoił żałobie, a kosztowności wypadało oddać na „sprawę narodową”.
Sylwetki patriotów zdobiły zatem rozpowszechniane na masową skalę, niewyszukane jubilersko: krzyże, medaliony, medaliki, bransolety, brosze, kolczyki, spinki do mankietów, klamry do pasów, breloki do dewizek, zegarki czy guziki do ubrań, wykonane z czarno oksydowanego lub emaliowanego srebra, stali, mosiądzu, cyny, lawy, rogu, czarnych kamieni i szkła, ebonitu, hebanu i innego drewna. W kazamatach powstawały wyroby z tego co dostępne: chleba, drewna, włosów, kości, skóry, słomy czy drutu. Obok symboliki wyrażającej wierność Bogu i Ojczyźnie oraz wolę walki, okolicznościową emblematykę zasiliła cała gama znaków nawiązujących do cierpienia, męczeństwa i nadziei, takich jak: korona cierniowa, złamane krzyże, palma, łańcuchy i kajdany, kotwica, serce, motywy ze skręconego drutu imitujące sznur itp.
Noszenie tych wyrobów, obok wyrażenia buntu, spełniało też funkcję „terapeutyczną”, gdyż dawało poczucie solidarności z nieobecnymi, wspólnoty w niedoli i wewnętrzną siłę. Skromny wyrób, opatrzony inwokacją do Stwórcy nabierał cudownej mocy sprawczej, a sama demonstracja stawała się też swoistym wyznacznikiem - „swój-obcy”.
Jak to wyglądało w rzeczywistości, bez trudu dostrzeżemy na zachowanych zdjęciach z tamtego czasu. W fotograficznych atelier masowo powstawały bowiem wizerunki kobiet „żałobniczek” i mężczyzn w czarnych strojach oficjalnych, „narodowych” czy wreszcie powstańczych. Pierwsze często trafiały do listów wysyłanych na Syberię, ostatnie stawały się niekiedy jedyną pamiątką dla rodziny, przed wyruszeniem z bronią do lasu.
W prezentowanej galerii, niektóre postacie z rodziny Niewiadomskich, uwiecznione w atelier we Lwowie, wręcz spektakularnie wpisują się w opisany kanon. Czerń atłasu i muślinu sukien trzech pokoleń kobiet, szorstkość męskiego odzienia, dopełniają akcesoria i biżuteria nie pozostawiająca niedomówień. Krzyże, medaliony, (być może z portretami bohaterów lub pękiem włosów skazańca), proste korale z barwionego drewna, bransolety z ogniw łańcucha czy monet, na których wizerunki królów i godła przywołują przed oczy potęgę Rzeczypospolitej, zegarki z patriotycznymi brelokami, być może też z odpowiednim grawerunkiem, czy wreszcie pasy - „wojskowy”, z szeroką klamrą i ten „wypleciony” niczym kolczuga. Oba jako aluzja do zbrojnego czynu. Modlitewniki w rękach przypominają o mocy wiary w Opatrzność i jej zmiłowanie, a księgi o konieczności pracy, kształcenia oraz budowy ducha dla przyszłej, wolnej już Ojczyzny.
Małgorzata Kumorowicz
Perły, wieńce z róż,
Jasne szaty, świetne stroje,
Nie dla mnie to już.
Jeden mi tylko pozostał strój:
Czarna sukienka.
(Konstanty Gaszyński „Czarna sukienka”)
Dziewiętnastowieczny rosyjski publicysta, Mikołaj Wasyliewicz Berg, napisał kiedyś: "Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i niewyleczonym spiskowcem". I nie miał z pewnością na myśli tylko tych dam, które w przepastnych krynolinach przemycały zakazane pisma i powstańczą amunicję. Również i te ciche strażniczki domowego ogniska, których delikatne, oderwane od fortepianu ręce, darły szarpie do opatrywania powstańczych ran oraz te, których istotną bronią w walce o Ojczyznę stał się ich codzienny strój. Jedna z nich, smutno i w zamyśleniu, spogląda na nas ze starej fotografii, mieszczącej się w pewnym albumie.
Moda, design i fotografia, to narzędzia walki, manifestacji i biernego oporu w dobie powstania styczniowego oraz trudnych lat po nim. Rozpoczęta na początku lat 60. XIX wieku swoista rewolucja patriotyczna, okupiona krwią i cierpieniem manifestantów, spiskowców, powstańców, więźniów i zesłańców, opatrzona została oprócz oręża i prośby „Boże zbaw Polskę”, całą masą błahych z pozoru szczegółów, będących jednak potężnymi, „krzepiącymi serca” instrumentami agitacji i propagandy.
Długotrwałe zniewolenie, beznadziejna walka, represje, wszelkie nadzieje i rozczarowania, odcisnęły silne piętno na całych pokoleniach. Patriotyzm i silna wiara w odzyskanie niepodległości, przy mniej lub bardziej wyraźnej pomocy Stwórcy, znalazły swoje odbicie w swoistym kulcie pamiątek, mitach o bohaterach narodowych i ich czynach.
W takiej atmosferze i z takiej właśnie potrzeby narodził się w Polsce bogato reprezentowany nurt biżuterii patriotycznej, tych przysłowiowych znaków buntowniczych, znienawidzonych przez zaborcę osobistych rekwizytów, komunikujących światu nieugiętą postawę. W boju o świadomość narodową, podtrzymanie i demonstrowanie ducha walki, niepodległości i nadziei, w wyrażaniu solidarności z tymi, którzy dla Ojczyzny poświęcili swoje życie i wolność, najbardziej przydatne były właśnie symbole służące do lapidarnego i jednoznacznego przedstawienia poglądów oraz wywoływania określonych skojarzeń i emocji.
Drobne, zazwyczaj mało wartościowe przedmioty, były świadkami niezwykle doniosłych dla Polski spraw. Dawały świadectwo prawości obywatelskiej, patriotyzmu i odwagi w czasach, gdy za znacznie mniejsze, niż noszenie określonej ozdoby, niekiedy wyimaginowane przewinienia, życie człowieka mogło ulec diametralnej, często już nieodwracalnej zmianie.
W zależności od wydarzeń, ich mniej lub bardziej dojmującego wpływu na losy w niewoli, biżuteria pojawiając się cyklicznie, niosła tragiczne lub optymistyczne przesłanie, będąc tym samym żywym odbiciem historii i nastrojów społecznych. Od konfederacji barskiej, właściwie po dzisiaj, wszystkie ważniejsze porywy dziejowe znajdowały swoje odzwierciedlenie w produkcji ozdób i galanterii – patriotycznych „gadżetów”, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli.
Kiedy od rosyjskich kul na ulicach Warszawy ginęli manifestanci, kiedy kopyta kozackich koni profanowały posadzki warszawskich kościołów, gdy 3 marca 1861 roku z ambon ogłaszano żałobę pokrywającą kirem ciało i duszę narodu, gdy wraz z ostatnim zabitym powstańcem umarła nadzieja, do głosu doszła czarna biżuteria o głębokim ładunku emocjonalnym. Zarówno w kontekście patriotycznym jak i religijnym. Emblematy niewoli i męczeństwa oraz powierzonego Bogu cierpienia, jako ofiary na poczet zmartwychwstania Ojczyzny. Wpisane w nowy kanon i przyjęty, niepisany kodeks zachowania.
Ten „bzik kostiumowy”, jak nazwał modę tego okresu lekarz i społecznik doby powstaniowej, Stanisław Rybicki, przyoblekł kobiety wszystkich pokoleń w smutek czarnych sukien a grono mężczyzn w kojarzące się z czynem zbrojnym czamary i konfederatki. Kto nie demonstrował narażony był na ostracyzm lub nieprzyjemności ze strony gawiedzi ulicznej, kto demonstrował, na wszelkiego rodzaju carską represję.
W swoich wspomnieniach Maria z Mohrów Kietlińska pisała: „Przywykłyśmy do sukni czarnych, a jedyną ozdobą naszych toalet były łańcuchy czarne, noszone na szyi, broszki z lawy z godłami męczeństwa i krzyże spore, czarne, z cierniową koroną”. Jak widać, w kwestii ozdoby stroju nie brzmi to imponująco. Wszelki bowiem zbytek nie przystoił żałobie, a kosztowności wypadało oddać na „sprawę narodową”.
Sylwetki patriotów zdobiły zatem rozpowszechniane na masową skalę, niewyszukane jubilersko: krzyże, medaliony, medaliki, bransolety, brosze, kolczyki, spinki do mankietów, klamry do pasów, breloki do dewizek, zegarki czy guziki do ubrań, wykonane z czarno oksydowanego lub emaliowanego srebra, stali, mosiądzu, cyny, lawy, rogu, czarnych kamieni i szkła, ebonitu, hebanu i innego drewna. W kazamatach powstawały wyroby z tego co dostępne: chleba, drewna, włosów, kości, skóry, słomy czy drutu. Obok symboliki wyrażającej wierność Bogu i Ojczyźnie oraz wolę walki, okolicznościową emblematykę zasiliła cała gama znaków nawiązujących do cierpienia, męczeństwa i nadziei, takich jak: korona cierniowa, złamane krzyże, palma, łańcuchy i kajdany, kotwica, serce, motywy ze skręconego drutu imitujące sznur itp.
Noszenie tych wyrobów, obok wyrażenia buntu, spełniało też funkcję „terapeutyczną”, gdyż dawało poczucie solidarności z nieobecnymi, wspólnoty w niedoli i wewnętrzną siłę. Skromny wyrób, opatrzony inwokacją do Stwórcy nabierał cudownej mocy sprawczej, a sama demonstracja stawała się też swoistym wyznacznikiem - „swój-obcy”.
Jak to wyglądało w rzeczywistości, bez trudu dostrzeżemy na zachowanych zdjęciach z tamtego czasu. W fotograficznych atelier masowo powstawały bowiem wizerunki kobiet „żałobniczek” i mężczyzn w czarnych strojach oficjalnych, „narodowych” czy wreszcie powstańczych. Pierwsze często trafiały do listów wysyłanych na Syberię, ostatnie stawały się niekiedy jedyną pamiątką dla rodziny, przed wyruszeniem z bronią do lasu.
W prezentowanej galerii, niektóre postacie z rodziny Niewiadomskich, uwiecznione w atelier we Lwowie, wręcz spektakularnie wpisują się w opisany kanon. Czerń atłasu i muślinu sukien trzech pokoleń kobiet, szorstkość męskiego odzienia, dopełniają akcesoria i biżuteria nie pozostawiająca niedomówień. Krzyże, medaliony, (być może z portretami bohaterów lub pękiem włosów skazańca), proste korale z barwionego drewna, bransolety z ogniw łańcucha czy monet, na których wizerunki królów i godła przywołują przed oczy potęgę Rzeczypospolitej, zegarki z patriotycznymi brelokami, być może też z odpowiednim grawerunkiem, czy wreszcie pasy - „wojskowy”, z szeroką klamrą i ten „wypleciony” niczym kolczuga. Oba jako aluzja do zbrojnego czynu. Modlitewniki w rękach przypominają o mocy wiary w Opatrzność i jej zmiłowanie, a księgi o konieczności pracy, kształcenia oraz budowy ducha dla przyszłej, wolnej już Ojczyzny.
Małgorzata Kumorowicz