#zOsiCzasu
Bywali w Polsce sławniejsi ludzie, bywali i szczęśliwsi. Kościuszko nie był szczęśliwym, ojczyzny nie przywrócił, z ran leczył się w więzieniu, musiał się tułać i umarł na wygnaniu. Ale był to… żołnierz, dowódca i władca nad krajem, o sercu tak prawem… o poświęceniu tak zupełnem), o odwadze tak przykładnej, … o cnocie tak niepospolitej... (Alfred Szczypański).
Otarłszy łzę wzruszenia, przyjrzyjmy się zatem bohaterowi „mitu pierwszej rangi” i poświęconemu mu medalowi, wybitemu w setną rocznicę śmierci. To bowiem z powodu jego imienia, 160 lat temu (15 X 1861 r.). Kozacy profanowali warszawskie świątynie i brutalnie tłumili patriotyczny żar manifestujących Polaków. To jego serce 100 lat temu postanowiono sprowadzić do kraju po wieloletniej tułaczce (Uchwala sejmowa z 21 października 1921 r.).
Otoczony kultem już za życia, owiany legendą, która w podaniach ludu czyniła z niego wręcz „animaga” a w oczach carycy „bestię”, umierał jako wygnaniec. Cześć, jaką oddawano mu po śmierci, sposoby kultywowania pamięci, są imponujące. Od sprowadzenia zabalsamowanych zwłok, pochówku na Wawelu, usypania gigantycznego kopca, po mitologizowanie postaci w świadomości zbratanego ponad stanami narodu oraz zapewnienie trwałego miejsca w panteonie bohaterów. Do jego grobu ciągnęły pielgrzymki spragnionych wolności patriotów.
Był bowiem dla nich tym, który dochował wierności Ojczyźnie do samego końca, bronił honoru narodowego i czci imienia polskiego w nierównym boju, a hańbę przegranej zmył własną krwią. Całe spektrum przytaczanych cnót czyniły z niego w zależności od czasów i potrzeby chwili między innymi: antycznego herosa, walecznego szlachcica i rycerskiego wodza, pełnego słowiańskiej łagodności obrońcę ludu, skromnego Polaka-katolika, człowieka o „czystych intencjach i rękach”, obdarzonego hartem woli i zmysłem praktycznym innowatora i stratega.
Setna rocznica śmierci Tadeusza Kościuszki (zm. 15 X 1817 r.) była okazją do wielkiej manifestacji narodowej. O tyle łatwiejszej do przeprowadzenia, że chwila dziejowa była sposobniejsza niż w wieku poprzednim, gdy warszawskie ulice spływały krwią demonstrantów. Wkraczająca w ostatnią fazę wojna czyniła z walczących zaborców strony, siłą rzeczy zabiegające o względy Polaków. Przypadająca w tym czasie rocznica była dobrym pretekstem do wzbudzenia na powrót uczuć patriotycznych, rozpropagowania idei wolnościowych, podsycanych nadzieją na upragnione zmiany w statusie Polski w Europie.
Medal będąc produktem powtarzalnym, a równocześnie w każdym egzemplarzu godnym posiadania oryginałem, świetnie nadawał się do upamiętniania szczególnych wydarzeń historycznych i rozpowszechniania określonych myśli, wśród szerszych mas społecznych.
Prezentowany tutaj, wybity w 1917 roku dla uczczenia setnej rocznicy śmierci Naczelnika, wyszedł spod dłuta warszawskiego rzeźbiarza Bogdana Poskoczyma (1889-1929). Seryjnego wykonania w brązie podjął się Jan Knedler (1867-1926), założyciel zakładu grawerskiego w Warszawie, przy ulicy Nowy Świat 45.
Wizerunek przedstawiony na awersie siłą rzeczy ma swoje odniesienia w ikonografii Kościuszki, bowiem cała rzesza malarzy (wśród nich artysta przez duże „A” - Józef Grassi) mierzyła się z tematem, tworząc podobizny bohatera. Te najbardziej popularne, stanowiące wzorzec, powstały jeszcze w okresie insurekcji. Na swoich portretach Kościuszko występuje jako heros w zbroi, piewca wolności w mundurze amerykańskiego generała, rewolucjonista, szlachcic w kontuszu i w końcu zbratany z ludem wódz w sukmanie – „ubiorze narodowym”, który przylgnął do niego najbardziej. Najbliższą inspiracją autora, zarówno pod względem ubioru jak i układu sylwetki, wydaje się być medal Jana Piotra Davida d`Angers. Paryżanina, współpracującego z emigracją polską po powstaniu listopadowym, który za motyw do swojego dzieła wziął popularny w tym kręgu sztych Antoniego Oleszczyńskiego (Paryż 1829).
W wyobrażonej postaci nie dostrzegamy herosa. To wizerunek demokraty, będący kwintesencją charakteru Kościuszki. Skromny, spokojny, bez ostentacji. Waleczny wódz w prostej sukmanie, odróżniający się od chłopa tylko rzemieniem ładownicy i fularem. O jego czynach w boju świadczą jedynie słabo zarysowane odznaczenia – Krzyż Virtuti Militari i Order Cyncynata.
Rewers mieści wzruszająca scenkę rodzajową. Aby odnaleźć pierwowzór ikonograficzny, wystarczy sięgnąć do „Katechizmu polskiego dziecka” pióra Władysława Bełzy, wydanego we Lwowie w 1912 roku. Grafika ilustrująca wiersz „W podziemiach Wawelu”, prezentuje swego rodzaju „pielgrzymkę” do grobu bohatera. Identyczna jest na medalu. Oto przed nami Matka Polka, patriotka pragnąca wychować swoją „latorośl” w duchu najwznioślejszych ideałów. W hołdzie dla tych wielkich, których czyny pozwalają być dumnym z Ojczyzny i jej historii. Delikatnym, niezauważalnym gestem podprowadza ją do źródła atencji – podobizny Kościuszki, który spoczął pomiędzy królami, w „rzymskim” sarkofagu, niczym antyczny heros.
Starzec obok, to nikt inny, jak widoczny na innych tego typu rycinach rodzinny mentor i strażnik tradycji. Być może weteran – żołnierz lub powstaniec. Niczym postać alegoryczna dzierżąca „płomień życia wiecznego”, oświetla ogniem nie tylko mrok krypty, ale i ideę. Na tyle wielką, że u jej stóp chłopiec złożył swój „katechizm”, zrzucił z szacunkiem konfederatkę, a portret bohatera obdarzył pocałunkiem. Uhonorował wodza „patrzącego na nas z nieba” i dającego nadzieję na odzyskanie wolności poprzez przypisane mu, inspirujące do działania słowa: „Boże. Pozwól jeszcze raz bić się za Ojczyznę”.
Małgorzata Kumorowicz
Otarłszy łzę wzruszenia, przyjrzyjmy się zatem bohaterowi „mitu pierwszej rangi” i poświęconemu mu medalowi, wybitemu w setną rocznicę śmierci. To bowiem z powodu jego imienia, 160 lat temu (15 X 1861 r.). Kozacy profanowali warszawskie świątynie i brutalnie tłumili patriotyczny żar manifestujących Polaków. To jego serce 100 lat temu postanowiono sprowadzić do kraju po wieloletniej tułaczce (Uchwala sejmowa z 21 października 1921 r.).
Otoczony kultem już za życia, owiany legendą, która w podaniach ludu czyniła z niego wręcz „animaga” a w oczach carycy „bestię”, umierał jako wygnaniec. Cześć, jaką oddawano mu po śmierci, sposoby kultywowania pamięci, są imponujące. Od sprowadzenia zabalsamowanych zwłok, pochówku na Wawelu, usypania gigantycznego kopca, po mitologizowanie postaci w świadomości zbratanego ponad stanami narodu oraz zapewnienie trwałego miejsca w panteonie bohaterów. Do jego grobu ciągnęły pielgrzymki spragnionych wolności patriotów.
Był bowiem dla nich tym, który dochował wierności Ojczyźnie do samego końca, bronił honoru narodowego i czci imienia polskiego w nierównym boju, a hańbę przegranej zmył własną krwią. Całe spektrum przytaczanych cnót czyniły z niego w zależności od czasów i potrzeby chwili między innymi: antycznego herosa, walecznego szlachcica i rycerskiego wodza, pełnego słowiańskiej łagodności obrońcę ludu, skromnego Polaka-katolika, człowieka o „czystych intencjach i rękach”, obdarzonego hartem woli i zmysłem praktycznym innowatora i stratega.
Setna rocznica śmierci Tadeusza Kościuszki (zm. 15 X 1817 r.) była okazją do wielkiej manifestacji narodowej. O tyle łatwiejszej do przeprowadzenia, że chwila dziejowa była sposobniejsza niż w wieku poprzednim, gdy warszawskie ulice spływały krwią demonstrantów. Wkraczająca w ostatnią fazę wojna czyniła z walczących zaborców strony, siłą rzeczy zabiegające o względy Polaków. Przypadająca w tym czasie rocznica była dobrym pretekstem do wzbudzenia na powrót uczuć patriotycznych, rozpropagowania idei wolnościowych, podsycanych nadzieją na upragnione zmiany w statusie Polski w Europie.
Medal będąc produktem powtarzalnym, a równocześnie w każdym egzemplarzu godnym posiadania oryginałem, świetnie nadawał się do upamiętniania szczególnych wydarzeń historycznych i rozpowszechniania określonych myśli, wśród szerszych mas społecznych.
Prezentowany tutaj, wybity w 1917 roku dla uczczenia setnej rocznicy śmierci Naczelnika, wyszedł spod dłuta warszawskiego rzeźbiarza Bogdana Poskoczyma (1889-1929). Seryjnego wykonania w brązie podjął się Jan Knedler (1867-1926), założyciel zakładu grawerskiego w Warszawie, przy ulicy Nowy Świat 45.
Wizerunek przedstawiony na awersie siłą rzeczy ma swoje odniesienia w ikonografii Kościuszki, bowiem cała rzesza malarzy (wśród nich artysta przez duże „A” - Józef Grassi) mierzyła się z tematem, tworząc podobizny bohatera. Te najbardziej popularne, stanowiące wzorzec, powstały jeszcze w okresie insurekcji. Na swoich portretach Kościuszko występuje jako heros w zbroi, piewca wolności w mundurze amerykańskiego generała, rewolucjonista, szlachcic w kontuszu i w końcu zbratany z ludem wódz w sukmanie – „ubiorze narodowym”, który przylgnął do niego najbardziej. Najbliższą inspiracją autora, zarówno pod względem ubioru jak i układu sylwetki, wydaje się być medal Jana Piotra Davida d`Angers. Paryżanina, współpracującego z emigracją polską po powstaniu listopadowym, który za motyw do swojego dzieła wziął popularny w tym kręgu sztych Antoniego Oleszczyńskiego (Paryż 1829).
W wyobrażonej postaci nie dostrzegamy herosa. To wizerunek demokraty, będący kwintesencją charakteru Kościuszki. Skromny, spokojny, bez ostentacji. Waleczny wódz w prostej sukmanie, odróżniający się od chłopa tylko rzemieniem ładownicy i fularem. O jego czynach w boju świadczą jedynie słabo zarysowane odznaczenia – Krzyż Virtuti Militari i Order Cyncynata.
Rewers mieści wzruszająca scenkę rodzajową. Aby odnaleźć pierwowzór ikonograficzny, wystarczy sięgnąć do „Katechizmu polskiego dziecka” pióra Władysława Bełzy, wydanego we Lwowie w 1912 roku. Grafika ilustrująca wiersz „W podziemiach Wawelu”, prezentuje swego rodzaju „pielgrzymkę” do grobu bohatera. Identyczna jest na medalu. Oto przed nami Matka Polka, patriotka pragnąca wychować swoją „latorośl” w duchu najwznioślejszych ideałów. W hołdzie dla tych wielkich, których czyny pozwalają być dumnym z Ojczyzny i jej historii. Delikatnym, niezauważalnym gestem podprowadza ją do źródła atencji – podobizny Kościuszki, który spoczął pomiędzy królami, w „rzymskim” sarkofagu, niczym antyczny heros.
Starzec obok, to nikt inny, jak widoczny na innych tego typu rycinach rodzinny mentor i strażnik tradycji. Być może weteran – żołnierz lub powstaniec. Niczym postać alegoryczna dzierżąca „płomień życia wiecznego”, oświetla ogniem nie tylko mrok krypty, ale i ideę. Na tyle wielką, że u jej stóp chłopiec złożył swój „katechizm”, zrzucił z szacunkiem konfederatkę, a portret bohatera obdarzył pocałunkiem. Uhonorował wodza „patrzącego na nas z nieba” i dającego nadzieję na odzyskanie wolności poprzez przypisane mu, inspirujące do działania słowa: „Boże. Pozwól jeszcze raz bić się za Ojczyznę”.
Małgorzata Kumorowicz