#ZArchiwumMWiM #LetniąPorą
Kalendarzowe lato dobiega końca. W nawiązaniu do wakacyjnych urlopów, spędzanych w czasach PRL, prezentujemy dokumentację wojaży do krajów ZSRR, zatrzymanych w kadrze fotoreportera Ryszarda Czerniewskiego.
Szlak turystycznych eskapad Polaków do państw socjalistycznych nie kończył się na południu Europy. Z niezwykłą częstotliwością podróżowaliśmy do kraju Wielkiego Brata, i jak to zwykle bywało przyświecały nam głównie cele handlowe. Z Kraju Rad, przywoziliśmy najwięcej towarów. Wraz z urlopowiczami, do kraju przyjeżdżały; zegarki, bransoletki, komplety sztućców, sprzęty optyczne, aparaty fotograficzne, telewizory oraz rzadko widywane współcześnie futrzane płaszcze i czapki.
Eksportowaliśmy zaś: tekstylia, galanterię, kosmetyki, barwne okulary, peruki, a także gumy do żucia, zwane lokalnie „żwaczkami”. Sąsiedzi nie pogardzali nawet „poddiełkami”, czyli podróbkami słynnych lewisów bądź wranglerów. Handel wymagał pełnej dyskrecji, ze względu na o wiele szerzej rozbudowany niż w Polsce system inwigilacji. Pracownicy hoteli dokonywali przy drzwiach selekcji gości, tak aby żaden radziecki obywatel nie dostał się do hotelu. Dodatkowe zabezpieczenie przed nielegalnymi aktywnościami stanowiła, siedząca na korytarzu „etażna” oraz funkcjonariusze KGB, zajmujący jeden pokój.
Ruch turystyczny do wschodnich sąsiadów wspomagały: wyjazdy studenckie, spotkania integracyjne przedstawicieli zakładów pracy oraz „pociągi przyjaźni”, czyli wymiana zrzeszeń organizowana przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Dodatkową zachętą były atrakcyjne trasy wycieczkowe, wszak egzotyczne na tamten czas, kraje wybrzeża Morza Czarnego i gór Kaukazu stanowiły część republik radzieckich. To właśnie w tych krajach, urlopowicz mógł poczuć więcej swobody, niż w części centralnej.
Szlak turystycznych eskapad Polaków do państw socjalistycznych nie kończył się na południu Europy. Z niezwykłą częstotliwością podróżowaliśmy do kraju Wielkiego Brata, i jak to zwykle bywało przyświecały nam głównie cele handlowe. Z Kraju Rad, przywoziliśmy najwięcej towarów. Wraz z urlopowiczami, do kraju przyjeżdżały; zegarki, bransoletki, komplety sztućców, sprzęty optyczne, aparaty fotograficzne, telewizory oraz rzadko widywane współcześnie futrzane płaszcze i czapki.
Eksportowaliśmy zaś: tekstylia, galanterię, kosmetyki, barwne okulary, peruki, a także gumy do żucia, zwane lokalnie „żwaczkami”. Sąsiedzi nie pogardzali nawet „poddiełkami”, czyli podróbkami słynnych lewisów bądź wranglerów. Handel wymagał pełnej dyskrecji, ze względu na o wiele szerzej rozbudowany niż w Polsce system inwigilacji. Pracownicy hoteli dokonywali przy drzwiach selekcji gości, tak aby żaden radziecki obywatel nie dostał się do hotelu. Dodatkowe zabezpieczenie przed nielegalnymi aktywnościami stanowiła, siedząca na korytarzu „etażna” oraz funkcjonariusze KGB, zajmujący jeden pokój.
Ruch turystyczny do wschodnich sąsiadów wspomagały: wyjazdy studenckie, spotkania integracyjne przedstawicieli zakładów pracy oraz „pociągi przyjaźni”, czyli wymiana zrzeszeń organizowana przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Dodatkową zachętą były atrakcyjne trasy wycieczkowe, wszak egzotyczne na tamten czas, kraje wybrzeża Morza Czarnego i gór Kaukazu stanowiły część republik radzieckich. To właśnie w tych krajach, urlopowicz mógł poczuć więcej swobody, niż w części centralnej.