W czasach PRL popularnym, letnim celem podróży były Węgry, zachęcające do przyjazdu ciepłym klimatem, dobrym jedzeniem oraz lepiej zaopatrzonymi sklepami.
#ZArchiwumMWiM
#LetniąPorą
Zanim pandemia zablokowała możliwość swobodnego podróżowania, średniozamożny mieszkaniec Polski mógł przebierać w ofertach biur podróży i kreślić w wyobraźni wizje eskapad do najbardziej egzotycznych miejsc. Podwoje współczesnego świata zdawać by się mogły otwarte na oścież, a jedyne ograniczenia wiązały się z zawartością portfela. Czy mnogość kierunków dla zagranicznych wojaży jest charakterystyczna jedynie dla ostatnich dekad? Czy poprzednie pokolenia miały szansę spędzić wakacje w państwie innym niż Polska?
W czasach Polski Ludowej, możliwość wyjazdu na Zachód była ograniczona. Żelazną kurtynę odchylił na kilka lat Edward Gierek, ale znane obywatelom trudności w zorganizowaniu wyprawy powróciły po wybuchu stanu wojennego. Zdecydowanie łatwiej można było uzyskać wkładkę paszportową, umożliwiającą wyjazd do innych krajów socjalistycznych. Innym niezbędnym dla osoby podróżującej dokumentem była książeczka walutowa uprawniająca do wymiany limitowanej ilości złotówek na walutę kraju do którego się jechało. Tylko w takim wypadku, obce pieniądze można było legalnie wywieźć z Polski.
Popularnym, letnim celem podróży były Węgry, zachęcające do przyjazdu ciepłym klimatem, dobrym jedzeniem oraz lepiej zaopatrzonymi sklepami. Aby wakacyjny szturm nie odbił się negatywnie na miejscowych, Polacy mogli pozyskać jedynie skromną ilość forintów, ledwie zaspokajającą potrzebę tankowania samochodu. Środkami płatniczymi miały być otrzymywane w biurze podróży vouchery zapewniające nocleg, oraz talony, którymi płacono w restauracjach. Wielu naszych rodaków wymieniało książeczki z talonami na gotówkę, zamieniając pożywny obiad na suchy prowiant. Pozyskaną w ten sposób nadwyżkę, urlopowicze wydawali w sklepach ABC, oferujących wyroby drogeryjne, coraz trudniej w Polsce dostępne. Z kolei, Węgrzy chętnie kupowali produkowane nad Wisłą ręczniki frotte, oraz używane ubrania. Międzynarodowa wymiana handlowa była nielegalna, a lokalne bazary na których odbywał się proceder odwiedzały często patrole milicji. Podróż zaliczała się do udanych, gdy plik zarobionych forintów, można było wymienić u miejscowego cinkciarza na dolary. Niestety, wielu turystów padało ofiarą oszustów, tracąc swoje umiejętnie zarobione środki.
Fotografie pochodzą ze zbiorów Archiwum MWiM, wykonane przez Ryszarda Czerniewskiego
#LetniąPorą
Zanim pandemia zablokowała możliwość swobodnego podróżowania, średniozamożny mieszkaniec Polski mógł przebierać w ofertach biur podróży i kreślić w wyobraźni wizje eskapad do najbardziej egzotycznych miejsc. Podwoje współczesnego świata zdawać by się mogły otwarte na oścież, a jedyne ograniczenia wiązały się z zawartością portfela. Czy mnogość kierunków dla zagranicznych wojaży jest charakterystyczna jedynie dla ostatnich dekad? Czy poprzednie pokolenia miały szansę spędzić wakacje w państwie innym niż Polska?
W czasach Polski Ludowej, możliwość wyjazdu na Zachód była ograniczona. Żelazną kurtynę odchylił na kilka lat Edward Gierek, ale znane obywatelom trudności w zorganizowaniu wyprawy powróciły po wybuchu stanu wojennego. Zdecydowanie łatwiej można było uzyskać wkładkę paszportową, umożliwiającą wyjazd do innych krajów socjalistycznych. Innym niezbędnym dla osoby podróżującej dokumentem była książeczka walutowa uprawniająca do wymiany limitowanej ilości złotówek na walutę kraju do którego się jechało. Tylko w takim wypadku, obce pieniądze można było legalnie wywieźć z Polski.
Popularnym, letnim celem podróży były Węgry, zachęcające do przyjazdu ciepłym klimatem, dobrym jedzeniem oraz lepiej zaopatrzonymi sklepami. Aby wakacyjny szturm nie odbił się negatywnie na miejscowych, Polacy mogli pozyskać jedynie skromną ilość forintów, ledwie zaspokajającą potrzebę tankowania samochodu. Środkami płatniczymi miały być otrzymywane w biurze podróży vouchery zapewniające nocleg, oraz talony, którymi płacono w restauracjach. Wielu naszych rodaków wymieniało książeczki z talonami na gotówkę, zamieniając pożywny obiad na suchy prowiant. Pozyskaną w ten sposób nadwyżkę, urlopowicze wydawali w sklepach ABC, oferujących wyroby drogeryjne, coraz trudniej w Polsce dostępne. Z kolei, Węgrzy chętnie kupowali produkowane nad Wisłą ręczniki frotte, oraz używane ubrania. Międzynarodowa wymiana handlowa była nielegalna, a lokalne bazary na których odbywał się proceder odwiedzały często patrole milicji. Podróż zaliczała się do udanych, gdy plik zarobionych forintów, można było wymienić u miejscowego cinkciarza na dolary. Niestety, wielu turystów padało ofiarą oszustów, tracąc swoje umiejętnie zarobione środki.
Fotografie pochodzą ze zbiorów Archiwum MWiM, wykonane przez Ryszarda Czerniewskiego