#zArchiwumMWiM
Wraz z nadejściem cieplejszych dni, na ulicach miast i miasteczek pojawiały się saturatory, gdzie sprzedawano wodę sodową. Był to nieodłączny element krajobrazu polskich ulic w okresie PRL-u. Podczas upałów ustawiały się do nich długie kolejki osób, pragnących zaspokoić pragnienie. Najchętniej wybierano wodę z dodatkiem soku malinowego.
Urządzenie składało się z (najczęściej) niebieskiego wózka na motocyklowych kołach, parasola, butli z dwutlenkiem węgla, pojemników na suchy lód, schładzających napoje oraz kurków zapożyczonych z kaloryferów.
Wodę do urządzenia czerpano z lokalnych kranów lub z miejskiego hydrantu. Podawano ją zazwyczaj w szklankach „musztardówkach”, które płukano po użyciu. Ze względu na wątpliwą czystość, wodzie nadano określenie „gruźliczanka”.
Pierwsze mobilne saturatory pojawiły się w Polsce w połowie lat 50. ubiegłego wieku i były sprowadzane zza wschodniej granicy. W Polsce zaczęła je produkować warszawska Spółdzielnia Mechaników. Saturatory miały też wersję stacjonarną, w pełni zautomatyzowaną. Była to metalowa szafa posiadającą wnękę na szklankę. Napój wlewany był po wrzuceniu monety. Szklane naczynia stanowiły wyposażenie automatu i były zabezpieczone przed kradzieżą łańcuchem. Wadliwa konstrukcja i częste awarie spowodowały stopniowe zaprzestanie ich używania.
Wraz ze zmianą ustroju i pojawieniem się w sklepach szerokiego wyboru napojów chłodzących nastąpił zmierzch tych urządzeń.
Urządzenie składało się z (najczęściej) niebieskiego wózka na motocyklowych kołach, parasola, butli z dwutlenkiem węgla, pojemników na suchy lód, schładzających napoje oraz kurków zapożyczonych z kaloryferów.
Wodę do urządzenia czerpano z lokalnych kranów lub z miejskiego hydrantu. Podawano ją zazwyczaj w szklankach „musztardówkach”, które płukano po użyciu. Ze względu na wątpliwą czystość, wodzie nadano określenie „gruźliczanka”.
Pierwsze mobilne saturatory pojawiły się w Polsce w połowie lat 50. ubiegłego wieku i były sprowadzane zza wschodniej granicy. W Polsce zaczęła je produkować warszawska Spółdzielnia Mechaników. Saturatory miały też wersję stacjonarną, w pełni zautomatyzowaną. Była to metalowa szafa posiadającą wnękę na szklankę. Napój wlewany był po wrzuceniu monety. Szklane naczynia stanowiły wyposażenie automatu i były zabezpieczone przed kradzieżą łańcuchem. Wadliwa konstrukcja i częste awarie spowodowały stopniowe zaprzestanie ich używania.
Wraz ze zmianą ustroju i pojawieniem się w sklepach szerokiego wyboru napojów chłodzących nastąpił zmierzch tych urządzeń.