#OdDeskiDoDeski
#OdDeskiDoDeski to nazwa nowego cyklu prezentacji ciekawostek z historii książki wzbogaconych fotografiami woluminów ze zbiorów Biblioteki Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.
Z pewnością każdy z nas użył chociaż raz w życiu stwierdzenia, że przeczytał coś od deski do deski. Co to oznacza? Skąd pochodzi to powiedzenie? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, musimy cofnąć się do XV wieku. Dokładniej musielibyśmy odwiedzić ówczesny zakład introligatorski. Ale od początku.
Przełom XIV i XV wieku to czas wielkich zmian w historii drukarstwa. Wprowadzenie nowych narzędzi poligraficznych doprowadziło do obniżenia kosztów produkcji książek. Przestały one wypełniać tylko biblioteki kościelne i klasztorne. Zaczęły trafiać do coraz szerszego grona „zwykłych” odbiorców.
W XV wieku, jak i później, woluminy nabywano wyłącznie jako zadrukowane arkusze. Ich odpowiednim złożeniem i oprawą zajmowali się introligatorzy.
Rzemieślnik początkowo wygładzał arkusze. Gładził papier żelaznym młotem na wypolerowanym kamieniu. Następnie składał je według wybranego przez siebie formatu, czyli składki. Przygotowane arkusze ściskano w prasie i zszywano ze sobą. Dopiero wtedy zszyty blok książki przytwierdzano do okładek. I tutaj pojawiają się deski. To właśnie ich początkowo używano jako zabezpieczenia woluminu. Na nie naciągano zwilżoną skórę, którą często fantazyjnie dekorowano, niejednokrotnie złotem bądź srebrem. Liczba takich zdobień zależała od zamożności właściciela danego woluminu. Często były one również wyrazem panującego w danej epoce stylu.
Dzięki temu łatwiej można określić, z jakiej epoki pochodzi oprawa. Pomocna w tym jest tegumentologia, czyli nauka zajmująca się badaniem okładek książkowych z punktu widzenia technologicznego, historycznego, konserwatorskiego i historyczno-artystycznego.
Sposób oprawy książek zmieniał się przez kolejne stulecia. Obecnie są to okładziny papierowe bądź kartonowe. Mimo to nadal używamy w języku potocznym stwierdzenia przeczytać coś od deski do deski.
Z pewnością każdy z nas użył chociaż raz w życiu stwierdzenia, że przeczytał coś od deski do deski. Co to oznacza? Skąd pochodzi to powiedzenie? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, musimy cofnąć się do XV wieku. Dokładniej musielibyśmy odwiedzić ówczesny zakład introligatorski. Ale od początku.
Przełom XIV i XV wieku to czas wielkich zmian w historii drukarstwa. Wprowadzenie nowych narzędzi poligraficznych doprowadziło do obniżenia kosztów produkcji książek. Przestały one wypełniać tylko biblioteki kościelne i klasztorne. Zaczęły trafiać do coraz szerszego grona „zwykłych” odbiorców.
W XV wieku, jak i później, woluminy nabywano wyłącznie jako zadrukowane arkusze. Ich odpowiednim złożeniem i oprawą zajmowali się introligatorzy.
Rzemieślnik początkowo wygładzał arkusze. Gładził papier żelaznym młotem na wypolerowanym kamieniu. Następnie składał je według wybranego przez siebie formatu, czyli składki. Przygotowane arkusze ściskano w prasie i zszywano ze sobą. Dopiero wtedy zszyty blok książki przytwierdzano do okładek. I tutaj pojawiają się deski. To właśnie ich początkowo używano jako zabezpieczenia woluminu. Na nie naciągano zwilżoną skórę, którą często fantazyjnie dekorowano, niejednokrotnie złotem bądź srebrem. Liczba takich zdobień zależała od zamożności właściciela danego woluminu. Często były one również wyrazem panującego w danej epoce stylu.
Dzięki temu łatwiej można określić, z jakiej epoki pochodzi oprawa. Pomocna w tym jest tegumentologia, czyli nauka zajmująca się badaniem okładek książkowych z punktu widzenia technologicznego, historycznego, konserwatorskiego i historyczno-artystycznego.
Sposób oprawy książek zmieniał się przez kolejne stulecia. Obecnie są to okładziny papierowe bądź kartonowe. Mimo to nadal używamy w języku potocznym stwierdzenia przeczytać coś od deski do deski.