Sąd nad historią: Albrecht Fryderyk Hohenzollern– głupkowaty książę? - Andrzej Rzempołuch. Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua”.
Jedyny znany w polskich zbiorach portret drugiego księcia w Prusiech, nieszczęśliwego Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (1553–1618), znajduje się oczywiście w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur. Dlaczego oczywiście? A dlatego, że – po pierwsze – akurat nasze muzeum jest najlepszym miejscem dla takich dzieł, a po wtóre – działa tu pewna prawidłowość albo zrządzenie losu: jeżeli czegoś bardzo poszukiwanego z rozproszonej spuścizny artystycznej dawnych Prus Książęcych nie ma w olsztyńskim muzeum, to znaczy, że nie ma tego nigdzie lub może to się znajdować tylko i wyłącznie pod wiadomym adresem.12 maja podejmę się obrony zaszczutego przez nieprzyjazne otoczenie, z wychowawcą Kasprem Lehndorffem na czele, niesłusznie oskarżanego o chorobę umysłową księcia, którego jedyną winą było mimowolne i zupełnie nie uświadomione stanięcie na drodze brandenburskiej ekspansji na wschód. Szczęście znalazł w życiu rodzinnym, co w tamtych czasach i tamtych kręgach społecznych nie było takie oczywiste. Objawy domniemanej choroby spisywał w dzienniku sam Łukasz David, notabene olsztyniak, ceniony i jak najbardziej poważany przez potomnych jako kronikarz i dziejopis. To doprawdy wzorcowy przykład „robienia z kogoś wariata”. 11 lutego 1573 roku dwudziestoletniemu księciu nie pozwolono pójść na maskaradę, 5 października żądał wina, ale go nie otrzymał, a 11 tegoż miesiąca dostał posiłek na cynowych misach! 13 października został obrażony przez posła magrabiowskiego Wambacha, natomiast 14 – w dzień ślubu z księżniczką klewijską Marią Eleonorą! – nie otrzymał z początku stroju narzeczeńskiego „z powodu złego zachowania”. Gdyby ścierpiał wszystkie te zniewagi, byłby pierwszym luterańskim świętym. Branderburczycy wiedzieli, co robią: chory umysłowo był dziad młodego księcia, Fryderyk, objawy choroby wykazywał sam Albrecht, sprawca sekularyzacji zakonu krzyżackiego w Prusach; bezwzględnie chorzy byli teść, Wilhelm klewijski, i szwagier, Jan Fryderyk. Nietrudno było umieścić w tym gronie młodego, trzymanego przez zdziwaczałego ojca z dala od ludzi Albrechta Fryderyka. Po sześciu latach systematycznych starań, w roku 1578, został odsunięty od władzy i oddany pod kuratelę margrabiego Jerzego Fryderyka. Pięćdziesiąt lat później mąż wnuczki Albrechta Fryderyka Hohenzollerna, jak najbardziej zdrowy na umyśle Gustaw Adolf Waza, zawojował znaczną część środkowej Europy, a po następnych niespełna dwudziestu – Karol Gustaw (z linii sudermańskiej) porwał się na słabnącą Rzeczpospolitą. Prusami rządził podówczas wnuk „głupkowatego księcia”, Fryderyk Wilhelm, zwany wielkim elektorem, który skorzystał z okazji i przez cztery lata okupował Warmię. Portret z olsztyńskich zbiorów przedstawia inteligentnego subtelnego młodzieńca, który urodę i charakter odziedziczył po matce, co w tamtych czasach nie rokowało dobrze w dorosłym życiu. Nawet obecnie nie wydaje się to właściwe. My podziwiamy dzieło sztuki, doskonały obraz nieznanego malarza. Należy jednak mieć świadomość, że za każdym portretem kryje się człowiek ze swoim życiem, czyli – historia. Artyści jako jej świadkowie, to problem nadal żywy i budzący spory. Ważne, by nie spierać się w sprawach błahych
12 maja 2002 r.
sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego.
12 maja 2002 r.
sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego.